Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ryby. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ryby. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 8 czerwca 2017

Spaghetti ze szparagami, łososiem wędzonym i kozim serem

Są pewne połączenia, które zawsze się sprawdzają. Wśród nich pary: szparagi-łosoś wędzony oraz łosoś wędzony-kozi ser. Dorabiam oczywiście teraz teorię do mojego dania, a prawda jest taka, że po prostu trzeba było opróżnić nieco lodówkę, bo jeszcze dzień-dwa i szparagi wyszłyby z niej na własnych nogach. Przyznam, że tak gotować lubię najbardziej. Dajcie mi trzy* składniki, a zrobię z nich obiad :-).

P.S. Czy ja wspominałam ostatnio coś o niejedzeniu makaronu? Tak, ale ten jest kukurydziany :-)

* no dobra, tym razem siedem, nie licząc soli i pieprzu.

Spaghetti ze szparagami, łososiem wędzonym i kozim serem (na 2 osoby)
  • ok. 10-12 zielonych szparagów
  • ok. 50 g łososia wędzonego (tylko nie norweskiego!)
  • ok. 150 ml śmietanki owsianej (lub zwykłej)
  • świeży tymianek
  • spaghetti kukurydziane lub zwykłe (ZAWSZE daję na oko)
  • świeży kozi ser do posypania
  • łyżka masła
  • sól, pieprz 
Szparagi umyć, odłamać zdrewniałe końce i pokroić w plasterki (kilka główek można zostawić do dekoracji). Podsmażyć wszystko na maśle, aż szparagi trochę zmiękną. Dodać porwanego na kawałki łososia i podsmażać dalej parę minut. Wyjąć co bardziej miękkie główki szparagów i odłożyć na bok. Wlać śmietankę, dodać sól, pieprz i tymianek do smaku - uwaga, bo łosoś jest słony! Zredukować trochę sos, w międzyczasie wstawić makaron. Ugotowany makaron przełożyć na patelnię z sosem, wymieszać i podawać, posypane kozim serem i udekorowane główkami szparagów (ja nie wymieszałam, ale sztuka robienia zdjęć wymaga poświęceń :-) ).


niedziela, 9 kwietnia 2017

Pasta z wędzonej makreli


Pastę dziś na śniadanie przygotował mój kochany mąż. Przepis znalazł na stronie Moje Gotowanie - zamienił tylko koperek, którego nie lubię, na pietruszkę. Użyliśmy też francuskiego majonezu, który zawiera musztardę - do polskiego majonezu można więc dodać trochę musztardy, bo bardzo dobrze tu pasuje. Oczywiście syn nie chciał spróbować, dopóki nie powycinałam kółek z chleba do zdjęć. Wiadomo - kółka muszą dobrze smakować :-)

Pasta z wędzonej makreli
  • 1 średnia makrela wędzona - obrana
  • 3 ugotowane na twardo jajka
  • 1 duży ogórek kiszony
  • 3 łyżki majonezu + 1/2 łyżeczki musztardy
  • 2 łyżki drobno posiekanego szczypiorku
  • 1 łyżka drobno posiekanej pietruszki
  • sól i pieprz do smaku
 Wszystko wymieszać, wstawić na pół godziny do lodówki i podawać.





środa, 15 lutego 2017

Dorsz zapiekany z ziemniakami i kozim serem (tarta hybrydowa)

Od czasów nauki francuskiego w liceum i brandade de morue połączenie dorsza z ziemniakami bynajmniej już mnie nie dziwi. Muszę jednak powiedzieć, że perspektywa dodania do tego koziego sera była już nieco kontrowersyjna. Mam jednak szczęście (i nosa) do dobrych przepisów, więc postanowiłam zaryzykować - i dobrze zrobiłam, bo to danie było tak pyszne, że mogłabym je robić co tydzień. Z racji nietolerancji laktozy u mnie w domu tarta jest hybrydowa - na połowie jest kozi ser, na drugiej połowie go nie ma. Postanowiłam wynagrodzić więc mojemu biednemu mężowi brak koziego sera (czy to w ogóle jest możliwe???), posypując jego część świeżo startą skórką z cytryny. A potem posypałam nią część moją i małego A. Wiedzieliście, że skórka z cytryny też do koziego sera pasuje? No, to teraz już wiecie :-)

Przepis z Cuisine AZ (ten francuski to się naprawdę przydaje :-) )

Dorsz zapiekany z ziemniakami i kozim serem (na formę do tarty o średnicy 20 cm)
  • 500 g polędwicy z dorsza
  • 700 g ziemniaków
  • 180 g sera rondin lub buche de chèvre (na całą tartę)
  • dobra łyżka masła
  • parę łyżek śmietanki (u mnie bez laktozy, ale może też być owsiana lub zwykła)
  • 4 łyżki siekanej pietruszki
  • sól, pieprz
  • skórka z połowy cytryny
Dorsza ugotować na parze (ok. 20 minut), ziemniaki również - na parze lub normalnie w rondelku. Ziemniaki po ugotowaniu rozgnieść, dodając masło, śmietankę i połowę pietruszki. Formę do tarty wyłożyć płatkami dorsza, ułożyć na nich połowę sera pokrojonego w plastry, przykryć puree z ziemniaków, a na wierzchu ułożyć pozostałą część sera. Zapiekać w piekarniku nagrzanym na 200 stopni. Podawać posypane pozostałą częścią pietruszki i ewentualnie skórką z cytryny.


sobota, 28 maja 2016

Ryba z salsą pomidorową

Ryba za rybą i rybą pogania... No, ale tak to u nas ostatnio wygląda. Dwoimy się i troimy, żeby przyjmować jak najwięcej kwasów Omega 3, a jednocześnie, żeby nudno nie było :-). Pamiętajcie tylko, żeby kupować zawsze ryby dobrej jakości!

Dzisiejszy przepis to przepis w całości i za każdym razem wykonywany przez mojego męża. Mojemu mężowi z kolei sprzedał go kolega (przepis pochodzi ponoć prosto z Włoch). Łatwiejszego chyba nie ma pod słońcem.

Ryba z salsą pomidorową
  • filet z dorsza
  • mąka i olej do smażenia
  • 2-3 ząbki czosnku
  • kilka świeżych pomidorów lub puszka pomidorów pelati
  • pęczek pietruszki
  • oliwa
  • sól (u nas ostatnio króluje różowa himalajska), pieprz
Na oliwie podgrzać posiekane ząbki czosnku. Dodać sparzone i pokrojone w kostkę pomidory lub puszkę pomidorów pelati i pietruszkę. Dusić, aż salsa stanie się dosyć gęsta (max. 15-20 minut). Pod koniec doprawić solą.

W międzyczasie rybę umyć, osuszyć ręcznikiem papierowym, posolić. Obtaczać w mące i smażyć na oleju na złoto. Podawać z salsą i ryżem.









niedziela, 28 lutego 2016

Łosoś teryiaki z sezamowym szpinakiem i czarną quinoa

W piątek wpadła mi w ręce książka kulinarna Goka Wana. Tak, tego samego, który przemieniał polskie Kopciuszki w królewny. Zdążyłam tylko przekartkować, ale to wystarczyło, żeby zainspirować się szpinakiem z ziarnami sezamu. Jak się okazało (po fakcie, bo nie mogłam się do koleżanki dodzwonić), słynny stylista  szpinak robi trochę inaczej, ale mój też był niezgorszy. Szpinak? Jest. Sezam? Jest. No i o to chodzi :-). A do szpinaku najlepszy łosoś i kasza quinoa. Bingo!

Łosoś teryiaki z sezamowym szpinakiem i czarną quinoa (na 2 os.)
  • 2 średniej wielkości kawałki filetu z łososia
  • ok. 3 łyżki sosu teryiaki
  • 3 ząbki czosnku
  • ok. 1 łyżki soku z limonki
  • kasza quinoa (gotowana z wodą w proporcji 1:1, szklanka suchej kaszy to porcja mniej więcej dla 3 osób - wszystko zależy jak bardzo jesteście głodni :-) )
  • pęk dużych liści szpinaku
  • ok. 4 łyżek podprażonych na suchej patelni
  • 1-2 łyżeczki oleju sezamowego 
  • sól
Z łososia zdjąć skórę i pokroić go w paski o szerokości ok 2 cm. Wrzucić do miski, dodać odrobinę soli, sos teryiaki, sok z limonki i wycisnąć 2 ząbki czosnku. Dodać 2 łyżki ziaren sezamu. Zostawić na 1/2 h. Kaszę przelać wodą aż przestanie się pienić. Wrzucić na lekko osolony wrzątek i gotować ok. 15 min.

Łososia wrzucić na patelnię grillową i grillować ok. 12-15 minut, aż się zetnie w środku.

W międzyczasie zblanszować na patelni szpinak - nie do końca, tylko parę minut. Odlać wodę, posolić, dodać 2 łyżki ziarna sezamu, 1-2 łyżeczki oleju sezamowego i drobno posiekany ząbek czosnku. Podsmażać jeszcze przez chwilę - można też doprawić odrobinę sosem sojowym.

Mmmm....











niedziela, 14 lutego 2016

Dietetyczna teryna z dorsza i wędzonego łososia

No, hm, tego, dietetyczna to dlatego, że w domu zabrakło śmietanki.... A zorientowałam się, jak już obrałam dorsza, łososia i do miski wbiłam trzy jajka. Potrzeba matką i tak dalej, dodałam więc mleka. I dwie łyżki parmezanu, żeby nie przesadzić. No i wyszło NAPRAWDĘ przepyszne. Śmietanka w ogóle nie jest potrzebna, chociaż oczywiście nie daję głowy, że z nią nie byłoby lepsze :-). To bardzo fajna alternatywa dla wędlin i kanapek na pierwsze albo drugie śniadanie. No i - jemy więcej ryb :-)


Teryna z dorsza i wędzonego łososia
  • ok. 380 g już upieczonego dorsza (przed pieczeniem posolonego, natartego oliwą i sokiem z cytryny)
  • ok. 75 g wędzonego łososia (na zimno)
  • 3 całe jajka
  • 200 ml mleka (lub śmietanki 18%)
  • 2 łyżki parmezanu
  • 2 łyżki szczypiorku
  • sól i pieprz
Dorsza rozdzielić na płatki, usuwając ości. Łososia podzielić na mniejsze kawałki. Do miski wbić jajka, wymieszać z mlekiem, parmezanem, szczypiorkiem, posolić i popieprzyć. Włożyć ryby i wymieszać. Jednorazową foremkę o długości o. 23 cm wysmarować oliwą, wlać masę i wstawić do piekarnika nagrzanego na 160 stopni. Piec ok. 45 aż patyczek wbity w terynę i wyciągnięty będzie suchy. Odstawić do całkowitego ostudzenia i dopiero wtedy kroić. Podawać skropione cytryną.


niedziela, 13 grudnia 2015

Halaszle - węgierski kociołek rybny

Dawno mnie tu nie było... Koniec roku zawsze oznacza dla mnie dużo zajęć, bo do normalnej pracy dochodzą jeszcze świąteczne kosze. Dodaj do tego zawirowania informatyczne i blog niestety idzie w odstawkę. Ale. Nie znaczy to, że nie myślę i nie kombinuję co by tutaj ciekawego zrobić ;-). Światło nie rozpieszcza, kiedy zabieram się za obiad na ogół już jest ciemno, więc wracam dzisiaj do gotowania w plenerze. Ponoć właśnie jesień i zima to najlepszy sezon na "kociołki", bo nie ma nic przyjemniejszego, niż ogrzać się przy ognisku i zjeść rozgrzewający gulasz. Z racji tego, że plener odbył się nad jeziorami, nie mogło to być nic innego, niż gulasz rybny. Przepis od Kasji1986. Nas była piątka, zjedliśmy po 2-3 dokładki i jeszcze zostało dla Babci :-)

Halaszle

  • około kilograma różnych ryb słodkowodnych (sandacz, lin, karp...)
  • 2 łyżki masła lub smalcu
  • 2 łyżki pokrojonej cebuli
  • 4 ząbki czosnku
  • 2 łyżki słodkiej papryki mielonej
  • 1,5 litra wody
  • sól morska
  • włoszczyzna pokrojona w zapałkę
  • 2 świeże chili
  • 2 pomidory
  • zielenina (pietruszka, lubczyk, szczypiorek)
  • kilka ziaren pieprzu kolorowego i ziela angielskiego
  • liść laurowy
  • świeże pieczywo

Jeśli nie mamy filetów, trzeba ryby wypatroszyć i wyfiletować. Rozpalić porządne ognisko, żeby było dużo żaru, poczekać aż przygaśnie nieco i powiesić nad nim kociołek. Do kociołka wrzucić masło lub smalec i podsmażyć na nim drobno posiekaną cebulę i zmiażdżony czosnek. Dodać słodką paprykę, wymieszać, zalać wodą i dorzucić do ogniska kolejną kłodę. Posolić, dodać ryby, pokrojoną włoszczyznę i przyprawy (pieprz, ziele angielskie, liść laurowy). Doprowadzić do wrzenia, a potem znów pozwolić, żeby ogień przygasł. Zostawić zupę ledwie bulgoczącą na 2 godziny. Nie mieszać, żeby ryby się nie rozpadły! Od czasu do czasu można poruszyć garnkiem. Gotową zupę posypać ulubioną zieleniną i podawać ze świeżym pieczywem.

Było fajnie :-).
 



















 

czwartek, 23 kwietnia 2015

Groszek, łosoś i ser kozi

To jeden z wielu przepisów, które powstają u mnie spontanicznie pod hasłem oczyszczania lodówki. Tam leży jakiś serek, tu kawałek łososia, w szafce puszka groszku... i zrobiła się całkiem smaczna przekąska, zamiast obiadu, na który Pan Mąż nie dowiózł składników. A kozi serek w takiej sałatce zamiast majonezu jest naprawdę godny uwagi :-)

Groch z łososiem (2 porcje)
  • 1 puszka groszku
  • ok. 150 g łososia wędzonego na ciepło
  • opakowanie twarożku koziego
Wymieszać, podawać z pomidorkami koktajlowymi. Można w miseczce, albo można ułożyć warstwami w specjalnej foremce - warstwa sałatki, warstwa łososia i na koniec jeszcze odrobina koziego sera. Pan Mąż wprawdzie był piekielnie głodny, ale twierdził, że naprawdę dobre. Jak się najadł, to dalej tak twierdził :-) A że i zdjęcie się udało... Cóż, ja się wcale nie chwalę :-)



sobota, 11 kwietnia 2015

Bouillabaisse. No... prawie.

Wczoraj spadło mi z nieba 5 kg filetów z dorsza. Nie żartuję. Pięć kilo! Cała, wielka, pękata torba. Całe szczęście u mnie w domu są sami miłośnicy ryb. Jednak po rozdzieleniu na "to-dziś-na-obiad", "tamto-do-zamrożenia", "i-to-też", "to-również", "i-tamto", zostało jeszcze "niech-to-szlag-nic-się-już-w-zamrażarce-nie-zmieści". Czyli, lekko licząc, jakieś 2 kilo.

Co było robić? Przejrzałam pobieżnie różne strony z przepisami na bouillabaisse (o której często marzę i o której śnię) i doszłam do wniosku, że coś się z tego uda wyczarować. Wysłałam Pana Męża po kilka składników do naszego wiejskiego sklepiku i zabrałam się do roboty.

Od razu mówię, że nie jest to prawdziwy przepis na bouillabaisse, a jedynie moja interpretacja i kombinacja z tego, co było pod ręką. Mimo to, zupa wyszła przepyszna. Dziecko i ja - po jednej dokładce, Pan Mąż aż cztery! 

Polecam jednak robienie takiej zupy z użyciem różnych rodzajów ryb lub/plus wywaru z rybich głów i ości - będzie bardziej aromatyczna.

Zupa rybna
  • ok. 2 kg (filetów z) różnych ryb
  • ok. 15 krewetek gotowanych, w całości
  • 1/2 bulwy kopru włoskiego
  • 6 pomidorów
  • 6 ziemniaków
  • 1 cebula
  • 3 ząbki czosnku
  • 1 łyżka słodkiej papryki w proszku
  • skórka z 1 pomarańczy
  • 2 łyżki oliwy
Zagotować ok. 5 l wody, włożyć do środka ryby i krewetki. Lekko posolić. Dobrze byłoby na początek użyć kilku ryb w całości, a same filety ugotować w zupie nieco później, na koniec. No, ale jak się nie ma co się lubi... :-). Ugotować, przelać przez sitko. Moje filety rozpadły się całkowicie, wyjęłam więc krewetki a potem przełożyłam mięso do miski, przebierając przy okazji pod kątem ości.

Na patelni rozgrzać oliwę, podsmażyć posiekany czosnek i pokrojoną w piórka cebulę. Dodać pokrojoną w paseczki bulwę kopru włoskiego i 6 pomidorów pokrojonych w ósemki, wcześniej sparzonych i obranych ze skórki. Przełożyć do garnka, zalać wywarem z ryb. Dodać sparzoną i wyszorowaną skórkę z pomarańczy, doprawić słodką papryką i gotować jakiś czas, aż zupa nabierze odpowiedniego koloru i aromatu. Na koniec doprawić solą.

I teraz tak: ja robiłam taką zupę po raz pierwszy i dodałam do niej ziemniaki od razu. Potem doszłam do wniosku, że nie będę jednak jeść ugotowanej cebuli, kopru włoskiego i skórki z pomidorów (których nie sparzyłam, bo nie pomyślałam). Kiedy zupa była gotowa przelałam ją więc kolejny raz przez sito i wygrzebywałam potem ziemniaki. Kiedy będę ją robiła drugi raz to, jak pisałam wyżej, do wywaru użyję całych ryb różnego rodzaju. Potem odcedzę go i wyjmę mięso, które zostanie na sitku. Wywarem zaleję podsmażone warzywa (bez ziemniaków), po ugotowaniu odcedzę po raz kolejny i dopiero wtedy włożę do zupy kilka filetów oraz pokrojone w kostkę ziemniaki. Będę gotować jeszcze ok. 25 minut.

Podając, do miseczek włożyłam mięso z dorsza i obrane krewetki, a obok położyłam natarte czosnkiem grzanki posmarowane masłem. Trochę zachodu jest, ale warto!






wtorek, 31 marca 2015

Dorsz z okrasą

Ostatnio szukam przepisów na ryby, żeby jeść ich jak najwięcej, unikając jednak monotonii, której w kuchni nie znoszę. Okazuje się, że czasem warto sięgnąć do starych zapisków z segregatora z Ratatujem. Z mroków niepamięci wygrzebałam przepis Karola Okrasy na sandacza z boczkiem. Sandacz został zamieniony na dorsza, przepis nieco odchudzony (szynka szwarcwaldzka zamiast boczku) i niebanalny obiad gotowy :-)

Dorsz w szynce parmeńskiej (na 3 osoby)
  •  3 filety z dorsza
  • 3-4 plasterki szynki szwarcwaldzkiej
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 gałązka rozmarynu
  • skórka z cytryny 
  • 1 łyżka masła
Pokrojoną w paseczki szynkę wrzucić na patelnię i podsmażyć. Dodać zmiażdżone ząbki czosnku w całości. Dodać masło i gałązkę rozmarynu. Posolone filety wyłożyć na patelnię, podsmażyć z obu stron i na koniec posypać skórką z cytryny.

P.S. Jeśli podoba się Wam mój blog - możecie ten wpis "zalajkować". Dzięki temu Widzimrka trafi również do innych, będzie też częściej wyświetlana u Was, a ja za parę lat zostanę gwiazdą blogosfery. Z góry dziękuję za każdy wkład w moje dobre samopoczucie :-)



poniedziałek, 29 września 2014

Dwukolorowa teryna łososiowo-brokułowa

Wierzcie mi to jest prosty przepis. Bardzo prosty. Szykowałam się na niego już dłuższy czas, bo taka teryna to fajny sposób, żeby jadać trochę więcej ryb - na drugie śniadanie albo na kolację... Czytałam, kombinowałam i w końcu zrobiłam :-)

Teryna łososiowo-brokułowa
  • 0,5 kg łososia
  • ok. 1/3 dużej główki brokułów
  • 0,25 ml śmietanki 18%
  • 6 jajek
  • 2 łyżki szczypiorku
  • łyżeczka soli
Łososia i brokuły ugotować na parze - ja mam parowar bambusowy, dwupiętrowy, na dole położyłam łososia na pergaminie, a na górze brokuły podzielone na mniejsze różyczki. Piekarnik nastawić na 180 stopni i zagotować trochę wody w czajniku.

Śmietankę roztrzepać z jajkami, dodać sól. Podzielić na dwie części. Do jednej wrzucić brokuły (mogą być jeszcze ciepłe) i zmiksować. Wlać na dno standardowej keksówki (najlepiej silikonowej, terynę łatwo będzie wyjąć), wstawić ją do większej formy wypełnionej wrzątkiem (tzw. bain-marie) i do pieca na około 15-20 minut, aż się lekko zetnie.

W tym czasie rozdrobnić łososia palcami i dodać razem ze szczypiorkiem do drugiej części masy śmietanowo-jajecznej. Dobrze wymieszać, wlać do keksówki na dolną warstwę i piec jeszcze około 20 minut. Patyczkiem sprawdzić, czy teryna jest gotowa.

Po wyjęciu piekarnika dobrze wystudzić i wstawić na jakiś czas do lodówki - wtedy masa będzie dobrze scalona, warstwy nie będą się rozdzielać, no i całość dobrze się przegryzie :-)






czwartek, 4 września 2014

Adriatyk kulinarnie

Nie będę rozpisywać się o smaku włoskich i chorwackich serów, surowej szynki i oliwy... Po prostu żadne słowa go nie oddadzą. Trzeba samemu pojechać i na miejscu zjeść lunch złożony z owych specjałów, z własnoręcznie przygotowaną sałatką z pomidorów i kieliszkiem czerwonego wina (w Chorwacji też udało nam się całkiem niezłe znaleźć...). Potem plaster słodkiego, soczystego melona lub arbuza na deser, małe espresso i duża sjesta.

Nie będę rozpisywać się o smaku grilowanego okonia morskiego, grilowanych kalmarów, smażonych sardynek... Bo do tego trzeba TAM być. Jak wielokrotnie się przekonałam, to samo danie odtworzone u nas nie smakuje już tak samo... co wcale nie znaczy, że dużo gorzej :-).

Mam szczery zamiar powtórzyć nasze kulinarne włosko-chorwackie przygody, chociażby po to, żeby wróciły wakacyjne wspomnienia. Ot, taka mała ucieczka od rzeczywistości. A przy okazji cały pakiet dobrodziejstw, jakie niosą ze sobą ryby i owoce morza. Tak, ryby, do których tutaj na miejscu nie zawsze mnie ciągnie, a tam zajadałam się nimi prawie codziennie. Stek z miecznika, rzeczone okoń morski i kalmary z grilla, sardynki z patelni... A wszystko niezwykle proste w wykonaniu. 

Stek z miecznika robiliśmy we Włoszech, więc po prostu usmażyliśmy go na patelni, polewając potem sosem z kaparów. Okoń pieczony na ruszcie wymagał tylko posolenia i porządnego natarcia oliwą (niestety zdjęć okoniowi nie zrobiłam :-) ). Kalmary i sardynki były nieco bardziej skomplikowane. Kalmary trzeba było wypatroszyć (link, chociaż do grillowania nie trzeba zdejmować fioletowawej skórki i odcinać "płetw"), a potem tylko posmarować oliwą. Po upieczeniu posolić i polać jeszcze odrobiną świeżej oliwy. Sardynkom, jeśli nie są zakupione w formie filetów, należy oberwać głowy, ewentualnie jeszcze wyciągnąć "zawartość", a potem dobrze je posolić, obtoczyć w mące i usmażyć w niestety dość dużej ilości oleju. Potem odsączyć na papierze i podawać!

Tak naprawdę, to rozczarowały mnie tylko nieco winogrona. Nie był to ten smak, który pamiętam z wakacji mojego dzieciństwa spędzanych w Bułgarii...

P.S. W tym wszystkim nie wspominałam już o specjałach serwowanych w restauracjach, żeby wymienić tylko tagliatelle z musem z cukinii i krewetkami, czy też panna cottę z sosem figowym... Mniam :-)

P.P.S. No i zapomniałam wspomnieć o chorwackiej lawendzie i miodach, kasztanowym i szałwiowym. Szał...owe :-)

Stek z miecznika



Grillowane kalmary


  



Sardynki z patelni



czwartek, 8 maja 2014

Na tęsknotę quinoa ze szpinakiem...

Barcelony nie mogę zapomnieć. "To miasto ma czarodziejską moc, wie pan o tym, Danielu? Zanim się człowiek obejrzy, wejdzie mu pod skórę i skradnie duszę" powiedział Fermin Romero de Torres w "Cieniu wiatru" Carlosa Luisa Zafona. I taka jest prawda. Chciałabym wrócić, ale... wiem, że to będzie nieprędko.

Proza życia dopada, trzeba było wrócić i do pracy, i do dziecka, i do gotowania dla moich wymagających señores. Żeby więc owa proza nie była aż taka szara, nieco egzotyki i koloru na talerzu. Wprawdzie marzy mi się paella, ale odłożę ją sobie na cieplejsze dni...

Przepis pochodzi z strony www.kwestiasmaku.com.

Quinoa z łososiem i szpinakiem (na 3 os.)
  • ok. 200 g kaszy quinoa (białej lub ciemnej) ugotowanej w ok. 550 ml wody
  • ok. 300 g filetu z łososia
  • 2-3 ząbki czosnku
  • opcjonalnie papryczka chili
  • 2 garście szpinaku w liściach
  • 2 łyżki oliwy
  • 2-3 łyżki sosu ostrygowego
  • sól morska i świeżo mielony pieprz
Kaszę wsypać do wrzącej wody i gotować ok. 20 minut (do miękkości), pod koniec doprawiając solą. Na patelni rozgrzać łyżkę oliwy, podsmażyć na niej delikatnie pokrojony w cienkie plasterki czosnek (i ew. papryczkę). Potem odsunąć czosnek na bok, wrzucić łososia, polać łyżką oliwy. Smażyć chwilę, następnie dodać sos ostrygowy i dalej smażyć. Kiedy łosoś będzie gotowy, dodać kaszę, wymieszać i podgrzać. Na koniec zdjąć całość z ognia, dodać liście szpinaku i wymieszać.

Obiło mi się o uszy, że kasza quinoa ma więcej wapnia niż mleko, więc warto ją jeść i karmić nią najmłodszych. Nasza paskuda wprawdzie jada obecnie tylko, jak mu się puszcza na You Tubie trąbiące pociągi, ale przynajmniej chociaż wtedy nic nie wypluwa... Nie ma to jak powrót do rzeczywistości :-).

W wersji ciemnej:




W wersji jasnej:






sobota, 1 marca 2014

Łosoś w sosie kaparowym z soczewicą

Bardzo, bardzo lubię to danie. Robiłam je już wiele razy i jeszcze mi się nie znudziło :-). Przepis pochodzi z Kwestii Smaku.

Łosoś w sosie kaparowym z soczewicą (na 2 osoby)
  • 2 kawałki filetu z łososia bez skóry, ok. 200-250 g każdy
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
  • 1/4 szklanki białego wina
  • 40 g masła
  • 4 łyżki kaparów
  • 2 łyżki posiekanej natki (akurat tym razem zapomniałam dodać, ale sos był równie dobry)
  • 100 g zielonej soczewicy
  • 1 łyżeczka suszonej szałwii (trudno dostać, więc można zastąpić ziołami prowansalskimi)
  • 2 posiekane ząbki czosnku
  • 3 łyżki oliwy
  • 1 łyżeczka miodu lub syropu klonowego (ja wolę z syropem)
  • 1 łyżka soku z cytryny i 1 łyżeczka startej skórki
  • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki (też zapomniałam :-) )
  • sól, pieprz
Soczewicę opłukać, wsypać do rondelka, zalać wodą (2,5 cm ponad poziom soczewicy). Doprawić solą i pieprzem, dodać szałwię, 1 posiekany ząbek czosnku, 1 łyżkę oliwy, zagotować i gotować bez przykrycia ok. 20 minut. Odstawić, dodać 2 łyżki oliwy, drugi ząbek czosnku, miód lub syrop, sok i skórkę z cytryny i natkę pietruszki.

W międzyczasie posolonego i posmarowanego oliwą łososia upiec lub ugrillować.

Na patelnię wlać wino, doprowadzić do wrzenia i gotować przez 1 minutę. Dodać masło, roztopić, dodać kapary i smażyć na małym ogniu przez 4 minuty, aż sos się nieco zredukuje. Na koniec dodać natkę pietruszki.

Na talerze wyłożyć soczewicę, a obok łososia polanego sosem kaparowym. To co - sobotni obiadek?





niedziela, 12 stycznia 2014

Makaron z sardynkami wg Jamiego Olivera

Za oknem szaro i buro, wszyscy znajomi siedzą w Egipcie, więc i ja zatęskniłam za ciepłymi klimatami. Przeglądając książkę "Włoska wyprawa Jamiego" znalazłam przepis na "jedno z najsłynniejszych dań kuchni sycylijskiej" i od razu wróciły wspomnienia z naszej podróży poślubnej. Samochodem przez cały Półwysep Apeniński z metą na Sycylii w okolicy małego miasteczka Avola... Ech. 

Dania tego wprawdzie wtedy nie próbowałam, ale po dzisiejszej degustacji zapewniam, że ma zdecydowanie lokalny, nieco egzotyczny smak.  Może jak dla mnie ciut zbyt intensywnie czuć ryby, ale wystarczy nieco zmniejszyć ich ilość. Poza tym - naprawdę znakomite. Aż żal, że nie mogłam sfotografować go tle morza...

Pasta con sarde (na 4 os.)
  • oliwa
  • 1 duża bulwa kopru włoskiego
  • 2 małe cebule
  • 1 czubata łyżka utłuczonych nasion kopru włoskiego
  • 600 g filetów sardynek (lub około 1 kg sardynek w całości - tak wypatroszonych)
  • 4 łyżki orzeszków piniowych
  • 2-3 papryczki chili
  • 2 łyżki rodzynek
  • kieliszek białego wina
  • sól morska i czarny pieprze
  • 500 g makaronu bucatini, spaghetti lub linguine (miałam tagliatelle i może być :-)
  • skórka i sok z 1 cytryny
 Na patelnię wlać 6 łyżek oliwy i postawić na ogniu. Wrzucić drobno posiekaną bulwę kopru (delikatne pędy zostawić), drobno posiekaną cebulę, ziarna kopru i drobno posiekaną papryczkę chili. Dusić na małym ogniu ok. 20 minut, żeby warzywa były miękkie, ale niezbyt przyrumienione - w ten sposób oddadzą najwięcej aromatu. Wrzucić połowę sardynek, orzeszki, rodzynki i dobrze wymieszać. Dusić na małym ogniu bez przykrycia jeszcze 10 minut, mieszając co jakiś czas i lekko rozgniatając sardynki, żeby uzyskać gęstą bazę.

Wlać wino i szklankę wody i gotować aż płyn zmniejszy objętość o połowę, następnie zmniejszyć ogień. Przyprawić do smaku, ułożyć pozostałe sardynki ciasno obok siebie skórą do góry i skropić oliwą. Przykryć patelnię i dusić na maleńkim ogniu przez 7-10 minut, czyli przez czas gotowania makaronu. Nie mieszać. Kiedy makaron będzie al dente trzeba go odcedzić i wymieszać z sosem, skrapiając sokiem z cytryny. Na talerzu posypać jeszcze startą skórką z cytryny i pędami kopru. Buonissimo!



wtorek, 17 września 2013

Filety z makreli w sosie musztardowo-estragonowym

Bardzo dobry przepis, który znalazłam na stronie www.chefnini.com. Makrela z sosem tworzy znakomite połączenie, do tego zwykły, zielony groszek i ryż - ot i cała filozofia.

Polecam wykroić ości z grzbietu i powyciągać ości boczne - za pierwszym razem nie zrobiłam tego (za dużo osób) i więcej było plucia niż jedzenia. Za drugim razem więc, uzbrojona w pęsetkę (bardzo dobrze się sprawdza), przystąpiłam do tej nieco żmudnej roboty - zwłaszcza, że jeden filet przeznaczony był dla małego A., który potem jednak (niezbyt grzecznie) za niego podziękował.  Całe szczęście po latach obierania makreli wędzonej, bo to mnie ta niewdzięczna rola za każdym razem przypada, znakomicie się orientuję gdzie należy szukać ości ;-)

Filety z makreli w sosie musztardowo-estragonowym (2 osoby)
  •  4 małe podwójne filety z makreli (ja niezmiennie zaopatruję się tutaj)
  • 100 g ryżu długoziarnistego
  • 1/2 paczki mrożonego groszku
  • 1 pełna łyżeczka musztardy
  • 3 łyżki białego wina
  • 3 łyżki śmietanki (dałam 18% i więcej niż trzy łyżki - chciałam, żeby sos był łagodniejszy)
  • 1/2 łyżeczki suszonego estragonu
  • oliwa
  • sól i pieprz
  • ew. szczypta cukru trzcinowego - ja dodałam, bo sos wydawał mi się nieco zbyt kwaśny - i szczypta mąki kartoflanej do zagęszczenia
Filety z makreli umyć i osuszyć na papierowym ręczniku. Posolić, popieprzyć, ułożyć w naczyniu żaroodpornym i polać oliwą. Piekarnik nagrzać do 180 stopni i wstawić makrelę do środka na 20 min.

W tym czasie wrzucić groszek na osolony wrzątek i gotować do uzyskania pożądanej twardości. Do rondelka włożyć musztardę, wino i śmietankę. Ew. dodać cukier. Ja dodatkowo zagęściłam jeszcze sos odrobiną mąki kartoflanej rozpuszczonej w łyżce śmietanki. Na koniec dodać estragon.

Upieczone filety podawać z sosem, groszkiem i ugotowanym na sypko ryżem. Mniamkrela!





sobota, 16 marca 2013

Potrawka z wędzonego łososia

Postanowiłam pójść za ciosem i przygotować kolejne z "rodzinnych" dań. Autorem tego jest moja Mama - a ja przejęłam je po niej i przygotowuję je zawsze wtedy, kiedy mam ochotę na coś szybkiego, prostego i bardzo smacznego.

Potrawka z wędzonego łososia
(na 2 osoby) 
  • 2 marchewki
  • 1 pietruszka
  • ok. 100 g łososia wędzonego na ciepło (mogą być brzuszki)
  • 100 g ryżu jaśminowego
  • sól, pieprz 
  • oliwa 
Marchewki i pietruszkę zetrzeć na grubej tarce. Na patelni rozgrzać trochę oliwy, podsmażyć warzywa, dodać łososia rozdzielonego palcami na mniejsze kawałki. Posolić, popieprzyć do smaku. Podawać z ugotowanym na sypko ryżem jaśminowym. Mniam :-)

wtorek, 1 stycznia 2013

Wigilijny śledzik

Póki wspomnienie świątecznego stołu wciąż jeszcze jest żywe, dzielę się przepisem na wigilijnego śledzia... na słodko. Kilka lat temu przynieśli go na wigilię moi Wujkowie - zakochałam się w nim i od tej pory ja też zawsze robię co najmniej dwa słoiczki, jeden na Święta i jeden "na później".

Wigilijny śledź w bakaliach
  • filety śledziowe w oleju 'a la matias'
  • cebula
  • bakalie: suszone morele, figi, śliwki, daktyle, żurawina, rodzynki...
  • olej rzepakowy
Filety pokroić w kawałki, cebulę i bakalie w drobną kostkę. Do słoików wkładać warstwami: śledzia, cebulę, bakalie, śledzia, cebulę, bakalie itd. Zalać olejem i zostawić na co najmniej dobę, żeby się przegryzło. Kontrowersyjne, ale znakomite - docenione nawet przez zwolenników wyłącznie tradycyjnej kuchni ;-).


czwartek, 22 listopada 2012

Łosoś w sosie pomarańczowo-rozmarynowym

Dzisiejsze danie jest w dużej mierze dziełem przypadku. Aktualnie z niedospania mój umysł działa w trybie automatycznym i jak tylko może przełącza się na bieg jałowy ;-). Na takim właśnie biegu robiłam dziś zakupy. Pomarańcze? Do koszyka. Bataty? Do koszyka. Mascarpone? Do koszyka. Dopiero gdzieś w połowie drogi do samochodu zaczęłam zastanawiać się co dziś mogę zrobić na obiad. I tak jakoś się złożyło, że wyszło naprawdę nieźle ;-)

Łosoś w sosie pomarańczowo-rozmarynowym (na 2 osoby)
  • ok. 0,5 kg filetu z łososia
  • skórka z połowy pomarańczy
  • sok z niecałej pomarańczy
  • 3-4 łyżki mascarpone
  • trochę śmietanki 12%
  • 2 gałązki rozmarynu + kilka listków do posiekania
Łososia umyć, posolić, włożyć do naczynia żaroodpornego. Polać oliwą, skropić sokiem z pomarańczy, na wierzchu każdego kawałka położyć gałązkę rozmarynu i wstawić do pieca na pół godziny w 180 stopniach.

Bataty obrać, pokroić na kawałki, ugotować w posolonej wodzie ze szczyptą skórki pomarańczowej. Na patelnię wlać śmietankę (mi zostało po czymś kilka łyżek), dodać mascarpone (zostawić jedną łyżkę), poczekać aż się rozpłynie. Dodać trochę soli, posiekany rozmaryn, a następnie dodawać sok i skórkę z pomarańczy. Sos powinien być bardzo delikatny, odrobinę kwaskowaty (od soku) z wyraźną, ale niezbyt intensywną nutą pomarańczy (od skórki).

Kiedy bataty się ugotują, odlać wodę i zmiksować na puree z dodatkiem odrobiny soku z pomarańczy i łyżki mascarpone. I pomarańczowy obiad gotowy ;-)