Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niebieskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niebieskie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 lutego 2017

Tarta z lemon curd i włoską bezą

Dzisiaj jest dzień nadrabiania zaległości - i tych związanych z sesjami fotograficznymi (posiadaczy fejsbukowego konta zapraszam tu) i tych związanych niniejszym blogiem, który usycha już od dłuższego czasu. Pora więc go podlać i to nie byle czym! Wprawdzie od przygotowania tego obłędnego deseru minął równo rok (robiłam go na moje poprzednie urodziny), ale smak pamiętam do dziś. To chyba wiele mówi :-). Przepis pochodzi od niezawodnego na takie wypadki Sosny (tak się składa, że poprzedni, na ajerkoniak, też - ale nie szkodzi, bo to mistrz wszystkiego co dobre i słodkie :-) ).

Ciasto:
  • 150 g mąki
  • 100 g masła
  • 50 g cukru pudru
  • 1 żółtko
Lemon curd:
  • 2 duże cytryny
  • 70 g masła
  • 80 g cukru
  • 2 jajka
 Beza włoska:
  • 225 cukru
  • 50 ml wody
  • 3 białka 
+ foremka o średnicy 20 cm, termometr kuchenny, palnik


Ciasto zagnieść i wstawić do zamrażalnika na 15 minut. Szybko rozwałkować między dwoma arkuszami folii spożywczej na cienki placek większy od formy (chodzi o to, żeby się nie nagrzało). Przełożyć do okrągłej foremki, ponakłuwać widelcem i wstawić do zamrażalnika jeszcze na 10 minut. Piec z obciążeniem w 200 stopniach przez 10 minut i bez obciążenia 15 minut.

Cytryny umyć i osuszyć. Do szklanej miski zetrzeć skórkę z owoców oraz wycisnąć sok. Dodać cukier, roztrzepane jajka i masło. Do rondelka nalać wody, zagrzać ją i umieścić nad rondelkiem miskę. Mieszając rózgą podgrzewać, aż masa zgęstnieje, czyli około 15-20 minut. Odstawić na kratkę do całkowitego ostygnięcia (można na przykład wstawić do zamrażalnika - oczywiście jak już przestygnie, nie od razu :-) ). Wyłożyć kremem spód i wstawić do lodówki na czas przygotowania bezy.

Białka wbić do miski - dobrze umytej i osuszonej. Do rondla z grubym dnem wsypać cukier i wlać wodę. Podgrzewać do rozpuszczenia cukru. Kiedy pojawią się pierwsze bąbelki od razu przestać mieszać i gotować do temperatury 118 stopni (tu potrzebny będzie termometr). W momencie, w którym masa osiągnie temperaturę 110 stopni włączyć mikser na wolne obroty i zacząć ubijać białka, stopniowo zwiększając obroty do maksymalnego poziomu. Kiedy syrop osiągnie odpowiednią temperaturę natychmiast zacząć wlewać go cienkim strumieniem do mocno spienionych białek i dalej ubijać około 10 minut. Masa powinna być sztywna i lśniąca. Potem przełożyć ją do rękawa cukierniczego i formować "bezowe" kształty na lemon curd. Potem wstawić do lodówki na około godzinę, a przed podaniem opalić palnikiem.

To naprawdę jedno z lepszych ciast, które jadłam. Warto dla niego zainwestować w termometr :-)




 

środa, 24 września 2014

Racuszki jabłkowo-gruszkowe z sosem borówkowym

O racuszkach już pisałam :-). Że z synkiem lubimy sobie zrobić przyjemność, jak Pan Tata wyjeżdża. Gotujemy wtedy na potęgę. A ponieważ racuszki są proste i szybkie, to często na nie właśnie pada nasz wybór. Ostatnio były z owocami lata, a teraz zrobiliśmy bardziej jesienne - z jabłkiem i gruszką. W lodówce zalegało zaś opakowanie borówki amerykańskiej, które trzeba byłoby już dokładnie przebrać - wykorzystaliśmy więc je do zrobienie pysznego sosu. 

Racuszki jabłkowo-gruszkowe z sosem borówkowym
  • duże opakowanie jogurtu naturalnego
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 6 dużych łyżek mąki
  • 2 łyżki cukru
  • 1 jabłko
  • 1 gruszka
  • niecałe opakowanie borówki amerykańskiej
  • skórka z połowy cytryny
  • odrobinę soku z cytryny
  • łyżka brązowego cukru
  • olej do smażenia
Jogurt wymieszać z jajkiem, mąką, proszkiem do pieczenia i cukrem. Wkroić obrane jabłko i gruszkę. Na patelni rozgrzać olej i smażyć placuszki aż będą miały z obydwu stron złoty kolor.

Na małą patelnię wrzucić borówkę i wstawić na dość duży ogień. Dodać cukier, skórkę i sok z cytryny i podgrzewać, aż owoce puszczą sok. W międzyczasie porozgniatać je trochę łyżką. Podawać z racuszkami.






wtorek, 11 lutego 2014

Łapię chwile...

Takie jak ta, w której przytulone do mnie dziecko właśnie zasnęło i właściwie to można by pójść sprzątnąć kuchnię... ale zostaję jeszcze przez moment :-)





piątek, 15 marca 2013

Brutti ma buoni


Dzisiejszy wpis dedykuję J., która zapewne już szczęśliwie wylądowała i właśnie spaceruje po rzymskim bruku. Pamiętaj, że miałaś pozdrowić ode mnie Wieczne Miasto! :-)


Przepis na te ciasteczka już umieszczałam na blogu, ale nie zaszkodzi do niego powrócić, zwłaszcza przed Świętami. Być może przy ucieraniu ciast, mazurków i tak dalej zostaną Wam białka jajek, z którymi nigdy nie wiadomo co zrobić. Przepis ten jest prosty jak piece of cake i być może wejdzie do składu Waszych ulubionych.




Oryginalnie "brzydkie ale dobre" ciasteczka robi się z użyciem mielonych orzechów laskowych, ale równie dobrze smakują po prostu z wiórkami kokosowymi (jak w moim pierwszym przepisie), mielonymi migdałami, orzechami włoskimi (sic!) lub też mieszanką orzechów włoskich i wiórków kokosowych (jak w moim najnowszym wykonaniu, które tu prezentuję). Generalnie zależy od tego co akurat zalega Wam w szafkach :-).

Brutti ma buoni
(przepis na kilkanaście ciasteczek)
  • 3 białka
  • ok. 3 łyżek cukru pudru
  • mielone orzechy włoskie, wiórki kokosowe itp.
Białka ubić z cukrem pudrem na sztywną pianę. Dodać wiórki, orzechy, wymieszać. Przełożyć do rondelka i podgrzewać na niewielkim ogniu aż masa zgęstnieje. Wykładać kleksami na blachę przykrytą papierem do pieczenia. Piec ok. 30 min. w 150 stopniach.





 


wtorek, 29 maja 2012

Spacer po Łazienkach

Z okazji Dnia Matki wybraliśmy się z synkiem na spacer do Łazienek. Tylko ja i on ;-). Zrobił mi prawdziwy prezent i spał cały czas, mogłam więc sobie fotografować do woli. Taki mały, a już rozumie, że nie należy stawać na drodze prawdziwej pasji... :-)

Z cyklu Bliskie spotkania...




środa, 21 grudnia 2011

Świąteczny spacer

Ze świąteczną kawą w dłoni wybraliśmy się na tradycyjny spacer wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia, obejrzeć tegoroczną iluminację.

Po drodze zajrzeliśmy do Pana Prezydenta...




... poczyniliśmy ciekawe (?) eksperymenty fotograficzne z zoomowaniem...




... zajrzeliśmy na Rynek Starego Miasta, gdzie rozłożyły się stragany z rękodziełem...




...i posłuchaliśmy kolęd w wykonaniu kwartetu Mikołajów ;-)


czwartek, 1 września 2011

Sernik kokosowy na zimno


Lato kończy się nieubłaganie, ale na straganach znajdziemy jeszcze słodkie maliny, grzejące się w coraz chłodniejszych promieniach słońca.

Jest więc to ostatni moment na zrobienie znakomitego - i niezwykle prostego - deseru. Sernik kokosowy na zimno. Szybko, łatwo, przyjemnie i bardzo smacznie. Oryginał tu, a moje wykonanie poniżej.

Sernik kokosowy na zimno
  • Opakowanie ciasteczek digestive (225 g)
  • 100 g masła
  • 0,5 kg sera mielonego do serników
  • 1 puszka mleka kokosowego
  • niecałe pół szklanki cukru
  • 3 czubate łyżki żelatyny
  • owoce - maliny, jagody...
Masło roztopić, połączyć z dobrze pokruszonymi ciasteczkami i wyłożyć masą dno formy.

Ser wymieszać z 2/3 puszki mleka kokosowego i z cukrem. Pozostałe 1/3 puszki zagotować, zdjąć z ognia i dodać namoczoną w zimnej wodzie żelatynę. Połączyć obie masy. Wyłożyć na spód z ciasteczek, z wierzchu posypać owocami i wstawić na 4 h do lodówki.




wtorek, 24 maja 2011

Ach te zachody, te słońc korowody...



Czyli kolejna wizyta nad naszym Bałtykiem. Tym razem w poszukiwaniu drewnianych falochronów.

Falochronów wprawdzie w Jastrzębiej Górze nie znalazłam (ponoć są w Mielnie), ale natura uraczyła mnie przepięknym spektaklem w postaci słońca zachodzącego na bezchmurnym niebie...





I po raz kolejny konstatacja - jeśli polskie morze to TYLKO poza sezonem...