czwartek, 27 lutego 2014

Tłusty pączek

Miałam nie robić. Bo to przecież bez sensu - jest nas tylko trójka, z czego dwójka uważa na linię, a pączków zawsze wychodzi cała fura. A w cukierniach pączków zatrzęsienie - do wyboru, do koloru, z marmoladą, powidłami, skórką pomarańczową. No więc, miałam nie robić. Ale:

1) Uwielbiam gotować, kulinarne ambicje mam wyjątkowo rozbudowane i nie mogłabym przepuścić takiej okazji.
2) Dostałam od Mamy przecudnej urody różyczki do zaparzania.
3) Pączki i tak jakieś byśmy przecież zjedli. A tak - wiem, co jem :-)
4) Znalazłam przepis, który dało się podzielić na mniejsze porcje...

No więc zrobiłam. Od razu przyznaję - mimo iż na ogół jesteśmy z ciastem drożdżowym w dość dobrej komitywie, tym razem nie bardzo chciało mi wyrosnąć. Ponieważ przepis pochodzi z bardzo dobrego źródła (Moje Wypieki), więc to zapewne ja coś zepsułam - coś było za zimne albo coś za gorące, spieszyłam się, no i emanowałam zapewne aurą "nie może się nie udać, bo więcej drożdży w domu nie mam", a wtedy wiadomo, na ogół nie wychodzi. Ale takie mało wyrośnięte pączki i tak są przepyszne. Może nie lekkie jak chmurka, ale do gniotów też im daleko. Mieszczą się w całkiem przyzwoitej średniej, co stwierdziłam, zatopiwszy zęby w jednym na próbę.

Właśnie przed chwilą skończyłam produkcję przepysznych pączków z konfiturą różaną, na których właśnie zastyga lukier - może i Wy zdążycie?

Poniżej podaję przepis w "pełnym składzie". Ja zrobiłam z jednej trzeciej i wyszło mi 10 małych pączków (nie licząc trzech, które spaliłam, sprawdzając temperaturę smażenia :-) ).

Pączki
  • 600 g mąki pszennej + do podsypania
  • 3 małe jajka
  • 100 g roztopionego i ostudzonego masła
  • 70 g cukru z prawdziwą wanilią - ja dałam zwykły i dodałam mojej esencji waniliowej
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 2 łyżki rumu
  • 250 g letniego mleka
  • 20 g drożdży lub 10 g drożdży suchych
  •  olej do smażenia
  • konfitura z płatków róży
  • cukier puder do zrobienia lukru
Drożdże świeże rozrobić w ciepłym mleku z łyżeczką cukru. Drożdże suche od razu wsypać do mąki. Dodać jajko, cukier, sól, rum, mleko (ew. z drożdżami), masło i wyrobić hakami miksera na gładką masę. Powinna być klejąca, ale na tyle, żeby można było uformować ją w obsypaną mąką kulę, włożyć do miski i odstawić na 1,5h do wyrośnięcia. Ja dodałam trochę mąki (na moją porcję - 25 g), bo nijak nie chciała się ta kula uformować.

Po wyrośnięciu przełożyć ciasto na obsypaną mąką stolnicę, rozwałkować na grubość ok. 1-1,5cm i wycinać kółka. W kółka wkładać po łyżeczce konfitury i zlepiać ciasto na górze. Można też nie wkładać konfitury, tylko szprycą wstrzyknąć po usmażeniu, ale to już wyższa szkoła jazdy. Zostawić do wyrośnięcia, żeby podwoiły objętość (he, he).

Smażyć powinno się w głębokim tłuszczu, tak, żeby pączki pływały. Z mojego doświadczenia, popartego trzema spalonymi pączkami, wynika, że należy olej rozgrzać bardzo mocno, a po włożeniu pączków zmniejszyć ogień. Smażyć po jednej stronie aż ładnie zbrązowieją, a potem przełożyć na drugą i wyjąć na ręcznik papierowy, jak tylko zaczną robić się zbyt ciemne. Potem wiadomo - studzimy, polewamy lukrem i siłą woli powstrzymujemy się, żeby doczekać deseru po obiedzie :-). Smacznego!





wtorek, 25 lutego 2014

Ciąg dalszy w B.

Mój kilkudniowy wyjazd oznaczał również przymusowy odpoczynek od aparatu - trochę za ciężki, żeby go razem z walizką i laptopem targać.

Gdy zobaczyłam za oknem tę niesamowicie gęstą mgłę od razu pożałowałam. Tak to już jest - najciekawsze okoliczności przyrody pojawiają się akurat wtedy, kiedy nie mam ich czym utrwalić. Ale wtedy przypomniałam sobie, co kiedyś przeczytałam w kontekście dyskusji pomiędzy miłośnikami lustrzanek i zwolennikami telefonów komórkowych. Jaki jest najlepszy aparat? Ten, który masz przy sobie. A więc strzelaj, komórko!








Całe szczęście, niedługo przyjechali moi chłopcy i dowieźli brakujący ekwipunek :-)






środa, 19 lutego 2014

Sama w B.


Sama. Po raz pierwszy od... nie powiem kiedy :-). Nigdzie się nie spieszę, nikt mnie nie goni. Powolnym krokiem idę ulicą. Łakomym wzrokiem spoglądam na wiszące na wystawach sukienki. Wstępuję do księgarni i przeciągam dłonią po rzędzie pachnących nowością książek...

Wchodzę na rynek. Prawie nic tu się nie zmieniło - nie ma już tylko ślizgawki pod ratuszem, ale cała reszta wygląda tak samo. Obchodzę go wokół wolnym krokiem, szukając miejsca, gdzie mogłabym przysiąść z książką i zjeść obiad. Siadam w małym lokaliku, zamawiam. Po średnim obiedzie (cóż, człowiek ma już swoje wymagania), popitym całkiem przyzwoitym winem, znakomita panna cotta i małe espresso. Jak dawno nie siedziałam przy stole z książką w dłoni? Nie powiem :-).

Jeszcze parę dni tej przyprawionej nutą tęsknoty wolności. Ciekawe, czego się o sobie dowiem...?



niedziela, 16 lutego 2014

Pianki, muffinki i smoki

Czyli walka postu (patrz poprzedni wpis) z karnawałem :-).

Mały A. dostał pierwsze zaproszenie na bal przebierańców. Od razu pojawiły się więc dwa pytania - za co tego małego marudę przebrać (nasza inwencja jest znacznie ograniczona tym, co on zechce na siebie założyć) oraz co przynieść ze sobą.

Pierwszą kwestię mieliśmy teoretycznie rozstrzygniętą (strój od wujka Kamila), ale mogło się okazać, że młody powie zdecydowane nie i wtedy... nici z przebrania. Pierwsza faza protestów została jednak szybko podstępem stłumiona - w roli podstępu wystąpił wóz strażacki kolegi. Efekty nieco niżej ;-).

Druga kwestia niby prosta, ale jednak... Co dzieci lubią najbardziej? Ma być kolorowe, słodkie... Ostatnio dzięki koleżance trafiłam na www.thepolkadotproject.blogspot.com, i tam znalazłam odpowiedź na moje pytanie - domowe pianki.

Domowe marshmallows
  • 180 ml wody
  • 2 łyżki żelatyny
  • 2 szklanki drobnego cukru
  • 120 ml bardzo zimnej wody
  • łyżka ekstraktu z wanilii 
  • ewentualnie barwnik spożywczy
 Żelatynę zalać 120 ml bardzo zimnej wody i dobrze wymieszać. Do 180 ml wody wsypać cukier, zagotować i gotować jeszcze około 15 minut. Syrop cukrowy wlać do żelatyny cienkim strumieniem, cały czas ubijając mikserem. Masa powinna zrobić się biała. Dodać do niej łyżkę esencji waniliowej i ubijać przez około 20 minut. Udało mi się w naszym lokalnym sklepie kupić czerwony barwnik, więc część masy (dobrze widać, kiedy jest już ubita, wygląda jak coś pomiędzy ubitą pianą z białek i bitą śmietaną) wyłożyłam do posmarowanej olejem i wysypanej cukrem pudrem formy, a do reszty dodałam barwnik i jeszcze chwilę ubijałam, a potem wyłożyłam do drugiej formy.

Masę trzeba zostawić na noc, przykrytą ściereczką. Następnego dnia wyłożyć na obsypaną cukrem pudrem stolnicę i wycinać foremkami kształty. Zostawić jeszcze na jakiś czas do podeschnięcia.




Dla mnie same pianki są za słodkie, natomiast świetnie pasują do gorzkiego kakao. Polecam też na własny użytek zrobić z połowy porcji :-).






W ramach zdrowszej alternatywy mieliśmy też muffinki z płatkami owsianymi :-)




A tytułowy smok, zająwszy się zabawą, całkowicie zapomniał, że jeszcze przed chwilą chciał zrzucać skórę...









piątek, 14 lutego 2014

Dietetyczne ciasteczka owsiane

A ja dzisiaj na przekór. Bez serduszek. I dietetycznie. Na przepis naprowadziła mnie koleżanka, a pochodzi on z portalu foodarea.pl

Ciasteczka faktycznie są... dietetyczne. Niezbyt słodkie, dość twarde (może powinnam była trochę rozrzedzić ciasto, które wyszło bardzo gęste), ale moi chłopcy zajadali się nimi, popijając zimnym mleczkiem, aż im się uszy trzęsły. No i ta radość przygotowywania ciasteczek razem z małym A... Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak się zaśmiewał patrząc jak mielone są płatki owsiane :-).

Dietetyczne ciasteczka owsiane
  • 2 szklanki płatków owsianych
  • 1 banan
  • 1 jajko
  • łyżka ksylitolu, lub miodu (ja dałam prawdziwy syrop malinowo-różany - może dlatego były mało słodkie)
Płatki owsiane zmielić w młynku (użyłam takiego do kawy). Do miski włożyć banana, rozgnieść go widelcem z miodem/syropem na gładką masę. Dodać trochę mąki owsianej, jajko, a potem resztę mąki. Gdyby ciasto było zbyt gęste, można rozrzedzić je wodą. Wstawić do piekarnika na 10-15 minut, aż się zrumienią. Ja przed pieczeniem posypałam jeszcze suszoną żurawiną.

No dobra. Ale ja dziś wieczorem i tak zrobię fondanta ;-).


P.S. Właśnie spróbowałam ciasteczek jeszcze raz - i naprawdę są dobre!!!






wtorek, 11 lutego 2014

Łapię chwile...

Takie jak ta, w której przytulone do mnie dziecko właśnie zasnęło i właściwie to można by pójść sprzątnąć kuchnię... ale zostaję jeszcze przez moment :-)





Awokado

Ten przepis zapewne wszyscy znają i kochają... Ale tak jakoś ładnie mi się kolorystycznie skomponowało, że musiałam go sfotografować - a nie fotografuje się przecież do szuflady, prawda? :-)

Po za tym musiałam wypróbować nowy obiektyw i aż mnie świerzbiła ręka, żeby ponaciskać spust migawki... I tak, jestem z niego bardzo zadowolona - to w połowie urodzinowy prezent od mojego męża oraz syna, który swoją małą łapką napisał "Dla Mamy Ani" na kopercie. W jaki sposób udało się to niespełna dwulatkowi? Ano znacie ten dowcip: "Pióro to pani Hrabina trzymała..." :-)

Ale revenons à nos moutons:

Awokado z szynką (na 2 osoby)
  • 1 awokado
  • 2 plasterki gotowanej szynki
  • łyżka majonezu
  • łyżka jogurtu (żeby było lżej, przynajmniej na sumieniu...)
  • ew. kawałek ogórka (na przywołanie wiosny)
  • sól, pieprz
Szynkę i ogórka pokroić w kostkę, dodać majonez i jogurt, posolić, popieprzyć i włożyć do przekrojonego na pół awokado, we wgłębienie po pestce.

Dla niego zdrowy napar z mięty, dla niej niezdrowa kawa z mlekiem... I tak busy, busy day na chwilę zwalnia. Czasami naprawdę cieszę się, że mogę pracować w domu :-).




sobota, 8 lutego 2014

Wątróbka w sosie balsamicznym

To danie wymyśliła moja Mama, adaptując przepis na smażone foie gras z sosem z octu balsamicznego i porto. Ten jest po pierwsze mniej kontrowersyjny, a po drugie o wiele tańszy :-).

To mój ulubiony sposób na wątróbkę - jest chrupiąca, a sos nadaje jej wyrazistego smaku. No i przygotowanie jest bardzo proste...

Wątróbka w sosie balsamicznym (na 2 os.)
  • ok. 0,5 kg wątróbki drobiowej
  • ok. 0,5 szklanki octu balsamicznego
  • kilka łyżeczek skoncentrowanego soku malinowego lub wiśniowego
  • mąka
  • sól, pieprz
  • pieczywo tostowe
  • oliwa i ew. tłuszcz z gęsi
Do garnuszka wlać ocet balsamiczny i dodać na początek dwie łyżeczki soku. Lekko posolić i popieprzyć, wstawić na mały ogień i powoli redukować. W trakcie ew. dodać jeszcze trochę soku, a jeśli sos jest zbyt ostry - odrobinę oliwy. Ja zawsze robię go za mało, więc w razie czego można dolać jeszcze octu :-).

Wątróbkę umyć i oczyścić, osuszyć ręcznikiem. Posolić i popieprzyć. Na patelnię włożyć łyżkę tłuszczu z gęsi (ja "uzbierałam" przy okazji pieczenia całej gęsi, wlałam do słoiczków i wstawiłam do lodówki - jest świetny do smażenia), albo oliwę/olej. Wątróbkę obtoczyć w mące i usmażyć na patelni. Podawać polaną sosem balsamicznym, z grzankami z pieczywa tostowego.



czwartek, 6 lutego 2014

Blog Roku 2013 - następnym razem?

Kochani!

Konkurs zakończony. Dzięki Wam - moim przyjaciołom, przyjaciołom moich przyjaciół, a być może i przyjaciołom przyjaciół moich przyjaciół - tuż przed ogłoszeniem wyników byłam na 18. miejscu!!! Znalezienie się w pierwszej dwudziestce w tak prestiżowym konkursie, przy tak znakomitych konkurentach i dużej liczbie blogów w tej kategorii (224), było czymś o czym nawet nie marzyłam. Tak więc DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM! Odwiedzajcie mój blog, będę starała się wynajdywać dla Was same najciekawsze i najsmaczniejsze przepisy. 

To co - startujemy w przyszłym roku? 


Na zdjęciu wiśniowy sernik wg przepisu Nigelli

środa, 5 lutego 2014

Shortbreads - szkockie ciasteczka

Głosowanie na Bloga Roku 2013 trwa jeszcze tylko do jutra (6.02) do godziny 12.00!!! Jest to więc najlepszy moment, aby zagłosować właśnie na mnie, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście :-). Na zachętę podaję przepis na moje ukochane ciasteczka - shortbreads.




Shortbreads to tradycyjne szkockie ciasteczka, których historia sięga jeszcze średniowiecza. Moje ulubione :-). Dopóki moja bratowa nie zrobiła ich na pewne Boże Narodzenie nie miałam pojęcia, że ich przygotowanie jest takie proste. Jako że shortbreads wymagają specjalnej okazji, upiekłam je ostatnio z okazji moich urodzin. Mam jedną radę: nie zostawiajcie drugiej blachy w piekarniku i nie idźcie stroić się na przyjście gości. Druga partia może mieć przez to niespotykany, ciemnobrązowy kolor :-).

Przepis pochodzi ze strony BBC Food Recipes.

Shortbreads (20-24 sztuki)
  • 125 g masła
  • 55 g cukru
  • 180 g mąki
Nagrzać piekarnik na 190 stopni. Zmiksować masło z cukrem na gładką masę. Dodawać powoli mąkę, do uzyskania miękkiej masy. Wyłożyć na stolnicę i rozwałkować na grubość około 0,5 cm. Wyciąć kształty (podłużne lub okrągłe), przełożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, ponakłuwać widelcem i posypać cukrem. Wstawić do lodówki na 20 minut. Piec 15-20 minut, aż ciasteczka przybiorą bladozłoty(!) kolor.






poniedziałek, 3 lutego 2014

Sałatka z karmelizowanymi burakami i wędzoną piersią z kaczki

Obiecywałam kolejny przepis z karmelizowanymi burakami? Obiecywałam. Oto i on. Przygotowałam go w sobotę dla przyjaciół, zainspirowana przystawką, którą jadłam w pewnym SPA... Odrobina reverse engineering, szczypta własnej imaginacji i voilà - buraczkowe trio przepisów gotowe.

Sałatka z karmelizowanymi burakami i wędzoną piersią z kaczki (na 4 os.)
  • miks sałat (masłowa, rzymska, rukola, roszponka...)
  • plasterki wędzonej piersi z kaczki lub gęsi (ja zaopatruję się o tutaj), np. po 5 szt na porcję - jedno opakowanie wystarczy
  • ok. 2 garści orzechów laskowych
  • 4 średnie podłużne buraczki
  • łyżka miodu
  • łyżka masła
  • łyżka lub łyżeczka octu balsamicznego
  • olej z orzechów włoskich (też kupuję tutaj :-) )
  • sok z cytryny, sól, pieprz
Buraczki należy umyć, zawinąć w folię aluminiową i piec przez 1-1,5h w nagrzanym do 200C piecyku - aż będą miękkie. Wyjąć, ostudzić, obrać ze skórki i pokroić w cienkie plasterki.

 Na patelni rozpuścić masło, dodać miód, ocet balsamiczny, odrobinę soli i pieprzu. Włożyć buraki na patelnię i delikatnie wymieszać, żeby całe pokryły się glazurą. Odstawić do ostygnięcia, sos zlać do szklanki.

W międzyczasie na drugą patelnię wrzucić orzechy laskowe. Podgrzewać na niewielkim ogniu aż brązowa skórka "skruszeje". Ja obrałam je i jeszcze trochę podprażyłam. Też odstawić do ostygnięcia.

Umyte liście sałaty wyłożyć na talerze. Na sałacie ułożyć buraki i plasterki kaczki, posypać orzechami laskowymi. Do sosu z glazurowania buraków dodać olej z orzechów włoskich i sok z cytryny i polać nim sałatkę.

Nie będę pisać jak to wspaniale smakuje. Sami musicie spróbować :-)


niedziela, 2 lutego 2014

Carpaccio z buraków z kozim serem i bazylią

Mam fazę na buraki. Mogłabym jeść je codziennie, w każdej postaci - pieczone, duszone, karmelizowane, na ciepło, na zimno... No, może tylko nie na surowo ;-).

Carpaccio z buraków chodziło już za mną jakiś czas, aż w końcu pomysł na jego przygotowanie dojrzał. Użyłam buraków podłużnych, przez co wyszły dość słodkie, ale moim zdaniem równie dobre byłyby klasyczne - przynajmniej łatwiej byłoby je cienko pokroić :-). Spróbuję następnym razem.

Carpaccio z buraków z kozim serem (na 2 os.)
  • dwa większe buraki podłużne lub mniejsze okrągłe
  • ok. 100 g twarożku koziego
  • nieduża łyżka miodu
  • łyżka masła
  • łyżka lub łyżeczka octu balsamicznego
  • garść listków bazylii
  • szczypta soli i pieprzu
Buraki umyć i zawinąć w folię aluminiową. Wstawić do piekarnika nagrzanego na 200 stopni i piec ok. 1-1,5h aż zmiękną (warto upiec więcej, o tym w następnym przepisie ;-) ). Kiedy ostygną obrać ze skórki i pokroić na cienkie plasterki. Na patelni rozpuścić masło, dodać miód i ocet balsamiczny, posolić i popieprzyć do smaku. Wrzucić pokrojone plasterki buraków i wymieszać, żeby całe pokryły się glazurą. Ostudzić.

Na talerze wyłożyć plasterki buraków. Na każdym kłaść po odrobinie sera koziego. Posypać bazylią. Można polać sosem z patelni, ewentualnie dodając do niego trochę oliwy.