Pokazywanie postów oznaczonych etykietą białe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą białe. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 10 października 2017

Grzanki z ciasta drożdżowego z twarogiem i malinami

Zadałam sobie ostatnio pytanie - czy aby wszystko zawsze musi być zdrowe? Myślę, że jeśli mnie czytacie, to znacie odpowiedź. Lubię moje małe grzeszki, pielęgnuję je i wracam do nich co jakiś czas, bo kto nie zjadł wieczorem czekolady przed telewizorem, ten niech pierwszy rzuci kamieniem! A propos telewizora - w któryś z ostatnich weekendówl oglądaliśmy z dzieckiem program "Okrasa łamie przepisy" i z ekranu wychynęła jakże smaczna pokusa nie do odparcia... Grzanki z ciasta drożdżowego z twarogiem i glazurowanymi malinami... Oboje się oblizaliśmy, spojrzeliśmy po sobie i sztama została zawiązana. Trzeba było tylko kupić ciasto drożdżowe i maliny - które o tej porze roku po prostu uwielbiam! 

Dodam, że grzanki ze zwykłym (lub niezwykłym, jak kto woli, bo domowym) chlebem zamiast ciasta wyszły również bardzo smaczne - to informacja dla tych, którym jednak pszenica szkodzi :-)

Grzanki z ciasta drożdżowego z twarogiem i glazurowanymi malinami wg Karola Okrasy
  • 4 grube kromki ciasta drożdżowego 
  • 2 łyżki masła
  • 1 łyżka miodu
  • 100 g twarogu
  • 1 łyżka miodu
  • 200 g malin - świeżych, ale jak nie znajdziecie, to mogą być i mrożone
Na suchej patelni zgrillować trochę plastry ciasta drożdżowego. Zdjąć, rozpuścić na patelni masło i włożyć ciasto na patelnię ponownie, żeby wchłonęło masło i nabrało jeszcze bardziej złotego koloru. Przełożyć je na talerz, na patelnię włożyć miód. Kiedy się rozpuści i zacznie się pienić, wrzucić maliny i podgrzewać 2-3 minuty. Na grzankach położyć biały ser i polać go malinową glazurą.

P.S. Poniewczasie zorientowałam się, że ja również użyłam do podania (już chyba niemodnych) talerzy z łupka :-)


czwartek, 8 czerwca 2017

Spaghetti ze szparagami, łososiem wędzonym i kozim serem

Są pewne połączenia, które zawsze się sprawdzają. Wśród nich pary: szparagi-łosoś wędzony oraz łosoś wędzony-kozi ser. Dorabiam oczywiście teraz teorię do mojego dania, a prawda jest taka, że po prostu trzeba było opróżnić nieco lodówkę, bo jeszcze dzień-dwa i szparagi wyszłyby z niej na własnych nogach. Przyznam, że tak gotować lubię najbardziej. Dajcie mi trzy* składniki, a zrobię z nich obiad :-).

P.S. Czy ja wspominałam ostatnio coś o niejedzeniu makaronu? Tak, ale ten jest kukurydziany :-)

* no dobra, tym razem siedem, nie licząc soli i pieprzu.

Spaghetti ze szparagami, łososiem wędzonym i kozim serem (na 2 osoby)
  • ok. 10-12 zielonych szparagów
  • ok. 50 g łososia wędzonego (tylko nie norweskiego!)
  • ok. 150 ml śmietanki owsianej (lub zwykłej)
  • świeży tymianek
  • spaghetti kukurydziane lub zwykłe (ZAWSZE daję na oko)
  • świeży kozi ser do posypania
  • łyżka masła
  • sól, pieprz 
Szparagi umyć, odłamać zdrewniałe końce i pokroić w plasterki (kilka główek można zostawić do dekoracji). Podsmażyć wszystko na maśle, aż szparagi trochę zmiękną. Dodać porwanego na kawałki łososia i podsmażać dalej parę minut. Wyjąć co bardziej miękkie główki szparagów i odłożyć na bok. Wlać śmietankę, dodać sól, pieprz i tymianek do smaku - uwaga, bo łosoś jest słony! Zredukować trochę sos, w międzyczasie wstawić makaron. Ugotowany makaron przełożyć na patelnię z sosem, wymieszać i podawać, posypane kozim serem i udekorowane główkami szparagów (ja nie wymieszałam, ale sztuka robienia zdjęć wymaga poświęceń :-) ).


sobota, 4 lutego 2017

Tarta z lemon curd i włoską bezą

Dzisiaj jest dzień nadrabiania zaległości - i tych związanych z sesjami fotograficznymi (posiadaczy fejsbukowego konta zapraszam tu) i tych związanych niniejszym blogiem, który usycha już od dłuższego czasu. Pora więc go podlać i to nie byle czym! Wprawdzie od przygotowania tego obłędnego deseru minął równo rok (robiłam go na moje poprzednie urodziny), ale smak pamiętam do dziś. To chyba wiele mówi :-). Przepis pochodzi od niezawodnego na takie wypadki Sosny (tak się składa, że poprzedni, na ajerkoniak, też - ale nie szkodzi, bo to mistrz wszystkiego co dobre i słodkie :-) ).

Ciasto:
  • 150 g mąki
  • 100 g masła
  • 50 g cukru pudru
  • 1 żółtko
Lemon curd:
  • 2 duże cytryny
  • 70 g masła
  • 80 g cukru
  • 2 jajka
 Beza włoska:
  • 225 cukru
  • 50 ml wody
  • 3 białka 
+ foremka o średnicy 20 cm, termometr kuchenny, palnik


Ciasto zagnieść i wstawić do zamrażalnika na 15 minut. Szybko rozwałkować między dwoma arkuszami folii spożywczej na cienki placek większy od formy (chodzi o to, żeby się nie nagrzało). Przełożyć do okrągłej foremki, ponakłuwać widelcem i wstawić do zamrażalnika jeszcze na 10 minut. Piec z obciążeniem w 200 stopniach przez 10 minut i bez obciążenia 15 minut.

Cytryny umyć i osuszyć. Do szklanej miski zetrzeć skórkę z owoców oraz wycisnąć sok. Dodać cukier, roztrzepane jajka i masło. Do rondelka nalać wody, zagrzać ją i umieścić nad rondelkiem miskę. Mieszając rózgą podgrzewać, aż masa zgęstnieje, czyli około 15-20 minut. Odstawić na kratkę do całkowitego ostygnięcia (można na przykład wstawić do zamrażalnika - oczywiście jak już przestygnie, nie od razu :-) ). Wyłożyć kremem spód i wstawić do lodówki na czas przygotowania bezy.

Białka wbić do miski - dobrze umytej i osuszonej. Do rondla z grubym dnem wsypać cukier i wlać wodę. Podgrzewać do rozpuszczenia cukru. Kiedy pojawią się pierwsze bąbelki od razu przestać mieszać i gotować do temperatury 118 stopni (tu potrzebny będzie termometr). W momencie, w którym masa osiągnie temperaturę 110 stopni włączyć mikser na wolne obroty i zacząć ubijać białka, stopniowo zwiększając obroty do maksymalnego poziomu. Kiedy syrop osiągnie odpowiednią temperaturę natychmiast zacząć wlewać go cienkim strumieniem do mocno spienionych białek i dalej ubijać około 10 minut. Masa powinna być sztywna i lśniąca. Potem przełożyć ją do rękawa cukierniczego i formować "bezowe" kształty na lemon curd. Potem wstawić do lodówki na około godzinę, a przed podaniem opalić palnikiem.

To naprawdę jedno z lepszych ciast, które jadłam. Warto dla niego zainwestować w termometr :-)




 

środa, 29 czerwca 2016

Kokosowe overnight oats

Odkąd odkryłam overnight oats dzięki stronie Broccoli and Muffins moje życie zmieniło się na lepsze. Serio. Miewacie takie dni, że rano najchętniej wsiedlibyście do teleportera i to bez śniadania? Na każdą czynność szkoda czasu, bo już, teraz, zaraz, trzeba wyjść i gdzieś pędzić. Miewacie? No, to ja mam dla Was rozwiązanie. Śniadanie, które robi się w trzy sekundy wieczorem, a rano jest gotowe. Trzeba tylko zrobić kawę - no niestety, na kawę nigdy mi czasu nie szkoda :-)

W przepisie zamiast banana dałam trochę syropu z agawy i truskawki. Normalnie niebo w gębie. Będę szukać dalszych pomysłów na inne kombinacje, wiec stay tuned :-)

Overnight oats (na 1 słoiczek)
  • ładny słoik (w nieładnym smakuje gorzej :-) )
  • 1/3 szklanki płatków owsianych
  • 1/3 szklanki greckiego jogurtu
  • 1/3 szklanki mleka
  • 1 łyżka nasion chia
  • 1 łyżka wiórków kokosowych
  • 1/2 banana lub syrop z agawy
  • owoce sezonowe
Do słoiczka wsypać płatki, wiórki i nasiona chia, dodać jogurt i zalać mlekiem. Dodać banana pokrojonego na kawałki lub posłodzić odrobiną syropu z agawy. Zamknąć wieczko, wstrząsnąć tak, żeby wszystko wymieszać i wstawić na noc do lodówki. 







wtorek, 10 lutego 2015

Podziękowania i tort jaśminowo-wiśniowy

Kochani!

Bardzo dziękuję Wam za wsparcie w konkursie Blog Roku 2014. Każdy oddany na mnie głos był niczym balsam na moje często skołatane serce, które czasem nie wie, czy warto, czy ktoś to w ogóle czyta i w ogóle po co to wszystko :-). Odpowiedź jest prosta - warto! Być w pierwszej sześćdziesiątce na 240 blogów, otrzymać wiele słów wsparcia - to naprawdę niezłe osiągnięcie. Miło mi też jest powitać nowych Czytelników, mam nadzieję, że się nie zawiodą :-)

No i słowo się rzekło, będzie tort wiśniowo-jaśminowy. To mój najbardziej sekretny przepis, bo wychodzi zawsze, bez względu na zmieniane często proporcje śmietanki i mascarpone, no i jest absolutnie niepowtarzalny dzięki dodatkowi jaśminu. Ja dostałam kiedyś wielką torbę od koleżanki, kupioną u pewnych mnichów, ale na pewno można go gdzieś kupić - przynajmniej mam taką nadzieję, bo mi się powoli ta torba kończy :-) 

Mam tylko zawsze problem ze sfotografowaniem tortu - przygotowuję go tego samego dnia i na ogół nie mam czasu na komponowanie jakiejkolwiek sensownej stylizacji. Będzie więc zupełnie po prostu.

Tort wiśniowo-jaśminowy
  • 3 blaty biszkoptowe (kupuję! od razu się przyznaję :-) )
  • 250 ml śmietanki 30%
  • 250 g mascarpone
  • 2 łyżki suszonego jaśminu
  • sok wiśniowy lub wiśniówka do nasączenia
  • konfitura wiśniowa
  • cukier puder
  • żurawina lub płatki róż do dekoracji
Jaśmin trzeba zaparzyć w jak najmniejszej ilości wody, żeby powstała jak najmocniejsza esencja, ostudzić. Dobrze schłodzoną śmietankę ubić. Dodawać po łyżce mascarpone i delikatnie miksować. Na koniec dosłodzić do smaku cukrem pudrem i dodać powoli esencję jaśminową. Na paterze ułożyć pierwszy blat, nasączyć go sokiem, wyłożyć warstwę konfitury i warstwę kremu. Na to ułożyć drugi blat i powtórzyć całą operację. Ostatni blat też nasączyć i pokryć cały tort (górę i boki) pozostałą częścią masy. Udekorować żurawiną lub płatkami róż, posypać dla ozdoby cukrem pudrem.









piątek, 30 maja 2014

Budyń z kaszy jaglanej

Bardzo dobre śniadanie/deser/kolacja/... dla dużych i małych. Smakuje trochę jak kaszka manna, ale jest od niej dużo zdrowszy :-).

Przepis pochodzi z bloga Jadłonomia, który wygrał tegoroczną edycję konkursu Blog Roku (w którym i ja startowałam). Gratuluję, podziwiam i powielam ;-). 

Raz już zrobiłam budyń z ugotowanej i zmiksowanej kaszy jaglanej (jak w budyniu rozpustnym), ale mój mikser średnio sobie z nią poradził, postanowiłam więc zmielić ziarna kaszy w młynku do kawy i ugotować jak w budyniu jaglanym. Nie było zupełnie gładkie, ale dużo mniej grudkowate - widać tak musi być :-). Posłodziłam syropem klonowym, który nadał budyniowi bardzo ciekawą nutę, a do połowy dodałam czekoladę i odrobinę kakao. Za jednym razem zrobiłam więc i kolację, i śniadanie - chociaż mały A. wsunął od razu dwie porcje :-).

Moja wersja nie jest wegańska - zamiast mleka i tłuszczu roślinnego dałam mleko zwykłe i masło. Kiedyś spróbuję wersji oryginalnej i poinformuję jak smakowało :-).

Budyń z kaszy jaglanej
Kaszę jaglaną zmielić w młynku do kawy, wsypać do garnuszka, zalać mlekiem, dodać syrop klonowy i masło. Zagotować, po czym zmniejszyć ogień i gotować ok. 10 minut - aż kasza będzie miękka. Inną opcją jest ugotowanie całej kaszy jaglanej i  zmiksowanie jej po ugotowaniu.

Do trzech małych słoiczków/filiżanek (są naprawdę niewielkie) włożyć po łyżeczce konfitury, na to włożyć budyń i jak trochę przestygnie udekorować truskawkami.

Do reszty budyniu dodać czekoladę i kakao, mieszać aż czekolada się rozpuści, wyłożyć do filiżanek/słoiczków i również udekorować truskawkami albo konfiturą wiśniową - tę wersję muszę jeszcze wypróbować, ale czekolada i wiśnie - ça va de soi :-).

"Jecie, jecie, josię, josię" - to chyba wystarczy za całą rekomendację :-).








czwartek, 22 maja 2014

Szparagi z sosem holenderskim

Pièce de résistance wczorajszej kolacji wydanej na cześć gości z Francji. Nie robiłam sosu holenderskiego nigdy wcześniej (a i białych szparagów też dawno nie przyrządzałam), ale jak zwykle wybrałam sobie na debiut taki moment, kiedy nie było możliwości, żeby się nie udało. Bo oczywiście nic w zapasie nie przygotowałam. Tak więc było trochę nerwów przy ubijaniu żółtek... :-)

Planowałam to danie już od dawna, ale czekałam na odpowiednią okazję - kiedy będzie nas na kolacji trochę więcej niż tylko dwójka (chociaż mały A. też spróbował i chyba posmakowało). Jak zwykle zaczęłam od jednego przepisu, w połowie zmieniłam zdanie i skończyłam na zupełnie innym, dodając jeszcze od siebie łyżeczkę brązowego cukru. Zaraz po zrobieniu był może nieco zbyt rzadki (nie miał konsystencji majonezu, raczej coś w stylu crème anglaise), ale był bardzo smaczny, a po wstawieniu do lodówki zgęstniał jak należy. 

Z poniższej ilości (podaję tak, jak go faktycznie zrobiłam) wyszło mi sosu tyle, że starczyło na pięć niedużych porcji szparagów, pięć jajek w koszulkach następnego dnia rano (to w kolejnym wpisie :-) i jeszcze trochę zostało...

Szparagi z sosem holenderskim
  • 200 g masła
  • 4 żółtka
  • sok z połowy cytryny
  • sól, pieprz 
  • łyżeczka brązowego cukru
  • szparagi
Żółtka wbić do miski, dodać sok z cytryny, posolić i popieprzyć. Wstawić do kąpieli wodnej i ubijać, dodając po kawałku masła, aż sos zgęstnieje. Na koniec doprawić łyżeczką cukru. Zdjąć z ognia i schłodzić.

Odłamać końcówki szparagów i cienko obrać, ugotować w wodzie z odrobiną soli, cukru i soku z cytryny. Podawać na ciepło z sosem holenderskim i bagietką.



sobota, 29 marca 2014

Makaron z szynką i mascarpone

Prostszego dania chyba nie znam... Wymyśliła je moja Mama, mistrzyni w przygotowywaniu szybkich dań dla trójki niesfornych dzieci :-)

Ja staram się je odchudzić, ujmując mascarpone i dodając mleka z odrobiną mąki ziemniaczanej. Nie zawsze daję też jajko - bez niego też smakuje całkiem nie najgorzej...

Makaron z szynką i mascarpone (na 2 osoby)
  • kilka plasterków gotowanej szynki
  • 125 g mascarpone (mniej więcej)
  • pół szklanki mleka z łyżeczką mąki ziemniaczanej
  • makaron (ilość według apetytu)
  • zioła prowansalskie
  • łyżka oliwy
  • ew. jajko
  • świeża bazylia
 Wstawić makaron. Na patelni rozgrzać łyżkę oleju, wrzucić pokrojoną w kwadraciki szynkę, posypać ziołami prowansalskimi, podsmażyć aż się zrumieni. Zmniejszyć ogień, dodać mascarpone. Kiedy się rozpuści wlewać powoli mleko. Posolić. Można dodać całe jajko i rozmieszać je z sosem, ale nie można już zbyt mocno podgrzewać Podawać z makaronem, posypane lub wymieszane z porwanymi listkami świeżej bazylii. Więcej oprawy nie potrzebuje :-)



niedziela, 2 lutego 2014

Carpaccio z buraków z kozim serem i bazylią

Mam fazę na buraki. Mogłabym jeść je codziennie, w każdej postaci - pieczone, duszone, karmelizowane, na ciepło, na zimno... No, może tylko nie na surowo ;-).

Carpaccio z buraków chodziło już za mną jakiś czas, aż w końcu pomysł na jego przygotowanie dojrzał. Użyłam buraków podłużnych, przez co wyszły dość słodkie, ale moim zdaniem równie dobre byłyby klasyczne - przynajmniej łatwiej byłoby je cienko pokroić :-). Spróbuję następnym razem.

Carpaccio z buraków z kozim serem (na 2 os.)
  • dwa większe buraki podłużne lub mniejsze okrągłe
  • ok. 100 g twarożku koziego
  • nieduża łyżka miodu
  • łyżka masła
  • łyżka lub łyżeczka octu balsamicznego
  • garść listków bazylii
  • szczypta soli i pieprzu
Buraki umyć i zawinąć w folię aluminiową. Wstawić do piekarnika nagrzanego na 200 stopni i piec ok. 1-1,5h aż zmiękną (warto upiec więcej, o tym w następnym przepisie ;-) ). Kiedy ostygną obrać ze skórki i pokroić na cienkie plasterki. Na patelni rozpuścić masło, dodać miód i ocet balsamiczny, posolić i popieprzyć do smaku. Wrzucić pokrojone plasterki buraków i wymieszać, żeby całe pokryły się glazurą. Ostudzić.

Na talerze wyłożyć plasterki buraków. Na każdym kłaść po odrobinie sera koziego. Posypać bazylią. Można polać sosem z patelni, ewentualnie dodając do niego trochę oliwy.



piątek, 24 stycznia 2014

Kwaśne mleko, biały ser

Nie ma nic gorszego, niż kiedy człowiek wstaje rano, zaparza znakomitą kawę, wlewa mleko do garnuszka, żeby je podgrzać, a tu... MLEKO SKWAŚNIAŁO! I to ostatnia, najostatniejsza butelka. W takiej sytuacji całkiem usprawiedliwione jest, jeśli człowieka trafi nagły szlag.

Mnie w pierwszej chwili oczywiście trafił. Mamrocząc pod nosem przekleństwa nalałam do kawy gorącej wody i śmietanki (fuj!), i taką paskudną oto lurą zaczęłam dzień. Dzień, który miał przez to wszelkie prawo być kompletnie do kitu. Ale jako człowiek pozytywnie do życia nastawiony i dysponujący nienajgorszą pamięcią, przypomniałam sobie, co zaleca w takich przypadkach moja Mama:

"Mleko owarzyć, na sitko i będzie biały ser".

Tak też uczyniłam. Mleko owarzyłam (czyli, po naszemu, zagotowałam w garnuszku), przelałam na sitko i zostawiłam na jakiś czas, żeby biały ser się nieco zestalił. Ludzie z mojego pokolenia (i starsi :-) pamiętają pewnie jeszcze taki biały ser z odciśniętymi drobnymi oczkami...

Do tego domowej roboty chleb i wygrzebany ze spiżarki mus z jabłek (też własnoręcznie zrobiony, z naszej kapryśnej koksy). Panie i Panowie, dzisiejszy dzień został uratowany!

PS. Zanim zaczniecie produkować taki ser w ilościach hurtowych, dodam tylko, że z całej butelki mleka wychodzi tyle, żeby starczyło na dwie, takie oto, kanapki.

PPS. Moja Mama przypomniała, żeby mleka nie zagotowywać, tylko powoli podgrzewać aż oddzieli się serwatka - wtedy serek jest delikatniejszy :-)



poniedziałek, 29 lipca 2013

Anyżowa panna cotta z sosem z czerwonych owoców

Ten przepis czeka na publikację już dwa lata - gdzieś mi uciekł z pamięci. Dziś przeglądając moją księgę przepisów, postanowiłam przygotować go z pewnej bardzo specjalnej okazji ;-)

Jeśli ktoś nie lubi anyżu, to może zastąpić go laską wanilii, ale... radzę spróbować. Mój kuzyn anyżu nie znosi, a pytał się, czy jest dokładka (i sama widziałam, jak się ukradkiem oblizywał ;-)

Anyżowa panna cotta
  • 2 łyżeczki żelatyny
  • kilka gwiazdek anyżu lub laska wanilii
  • 250 ml śmietanki 30%
  • 250 ml mleka
  • 80 g cukru
  • owoce
 Żelatynę zalać 2 łyżkami zimnej wody i odstawić na 5 minut. Do rondelka wlać mleko i śmietankę, dodać gwiazdki anyżu (lub przekrojoną na pół laskę wanilii z wyskrobanymi ziarenkami). Dodać cukier, mieszając podgrzewać, doprowadzić do zagotowania i zdjąć z ognia. Dodać żelatynę i mieszać energicznie aż się rozpuści. Przelać do 4 filiżanek, odstawić do wystudzenia, po czym wstawić do lodówki na 4-5 godzin, przykryte folią. 

Przed podaniem wyjąć z lodówki, włożyć filiżanki na moment do gorącej wody i wyłożyć do góry nogami na talerzyk. Podawać z gorącym sosem z malin lub truskawek (rozgniecionymi owocami podgrzanymi w rondelku).




środa, 3 kwietnia 2013

Pierwsze urodziny - tort i inne przysmaki

Tak, tak, już rok za nami! Wspaniały, wyjątkowy rok, mimo że nie zdarzyła mi się w nim ani jedna przespana noc... :-)

Taki rok trzeba było porządnie uczcić wielkim tortem. Długo nad nim myślałam, szukałam inspiracji tu i tam (przepis na masę znalazłam na stronie kotlet.tv), aż w końcu powstał - waniliowo-pomarańczowy, delikatny, rozpływający się w ustach i z obowiązkową dla dzieci galaretką... A do tortu galaretkowe misie, zainspirowane przepisem na zakochane żelki - przepis poniżej.



Tort waniliowo-pomarańczowy
  • 3 blaty biszkoptowe
  • mały słoiczek konfitury pomarańczowej
  • sok pomarańczowy do nasączania
  • opakowanie galaretki pomarańczowej
  • 2 budynie waniliowe
  • 3/4 litra mleka
  • 4 łyżki cukru pudru
  • cukier waniliowy
  • 200 g masła
  • 250 ml śmietanki 30%
  • 2 łyżeczki żelatyny
  • lukier plastyczny i pisaki cukrowe

Galaretkę przyrządzić kilka godzin wcześniej zgodnie z przepisem na opakowaniu i wylać do formy na folię przezroczystą. Przed przygotowaniem tortu wyjąć galaretkę z formy i posiekać na desce.


2  budynie przyrządzić zgodnie z przepisem na opakowaniu, używając tylko 3/4 litra mleka. Przestudzić. Wyjęte parę godzin wcześniej z lodówki masło włożyć do miski, dodawać po łyżce przestudzony budyń, cały czas ucierając. Dodać ok. 2 łyżek cukru pudru oraz cukier waniliowy. Gotową masę porządnie schłodzić w lodówce, żeby nie rozpływała się przy nakładaniu.


Na paterę do tortów wyłożyć pierwszy blat i nasączyć go sokiem. Na to dać warstwę dżemu pomarańczowego i warstwę masy. Położyć kolejny blat, nasączyć sokiem, wyłożyć warstwę masy i posiekaną galaretkę. Na wierzch wyłożyć ostatni blat i nasączyć.

Schłodzoną śmietankę 30% ubić z pozostałymi 2 łyżkami cukru pudru i dodać do niej rozpuszczoną w gorącej wodzie żelatynę. Obłożyć bitą śmietaną tort z zewnątrz. Z lukru ulepić figurki, dorysowując im oczy pisakami.


Mój Tata zapytał, gdzie kupiliśmy ten tort - nie wiem wprawdzie, czy mogę to uznać za komplement, ale na podstawie komentarzy pozostałych gości chyba jednak tak :-)

 


Poniższy przepis jest przepisem użytkownika Anyżkowo, na który trafiłam na portalu www.wrzacakuchnia.pl, do którego sama należę ;-). Zamiast serduszek wycięłam  misie.

  
Misiowe żelki
  • 500 ml śmietanki 30%
  • cukier puder do smaku
  • cukier waniliowy
  • odpowiednia ilość żelatyny (10 g, ale trzeba sprawdzić na opakowaniu) 
  • galaretka agrestowa i/lub truskawkowa (albo wiśniowa)


Śmietankę podgrzać w rondelku z cukrem pudrem i cukrem waniliowym, dodać namoczoną żelatynę i wylać do formy na folię przezroczystą, albo inny podkład zapewniający jej łatwe wyjęcie. Uwaga - na dużą formę do ciasta potrzebne będzie więcej śmietanki, 750 ml. Kiedy śmietankowa warstwa zastygnie, wyciąć w niej foremką odpowiednie kształty i wlać w nie przygotowaną i koniecznie przestudzoną galaretkę kolorową. Zostawić do zastygnięcia i kroić na kwadraty.




Jako że ja jestem praktyczna i oszczędna, próbowałam wykorzystać resztę galaretki kolorowej (bo sporo zostało) oraz wycięte misie, robiąc "negatyw", ale niestety galaretka kolorowa jest dużo delikatniejsza od śmietankowej, krawędzie więc wyszły mocno postrzępione - ale galaretki były równie smaczne. Dzieciaki oszalały!



niedziela, 3 marca 2013

Wiśniowy sernik Nigelli

Przeglądałam stronę Nigelli w poszukiwaniu przepisu na tort na pierwsze urodziny mojego synka (mam jeden, niezawodny, którym niedługo się podzielę, ale miałam ochotę na coś nowego), a znalazłam bardzo fajny przepis na sernik bez pieczenia, który postanowiłam przygotować na spotkanie z przyjaciółmi. Nie przepadam za takimi klasycznymi, galaretkowato-sztywnymi, ale ten jest zupełnie inny. Trochę zmieniłam proporcje i dodałam żelatyny, żeby masa się trzymała (u nas chyba nie można dostać double cream, a w każdym razie nie w ogólnodostępnych sklepach), dodałam do niej skórkę z cytryny, żeby zintensyfikować cytrynowy smak  i zmieniłam trochę polewę - wiśniową konfiturę podgrzałam i dodałam korzenne przyprawy. Oryginalny przepis jest na formę o 20 cm średnicy, a ja podaję proporcje na formę do tarty z Ikei (ok. 27 cm).




Wiśniowy sernik Nigelli
  • ok. 165 g ciasteczek digestive (nie mogłam dostać, więc użyłam innych ciasteczek owsianych)
  • 100 g miękkiego masła
  • 400 g serka Twój Smak
  • 90 g cukru pudru
  • 250 g śmietanki 30%
  • 2 łyżeczki żelatyny
  • 0,5 łyżki soku z cytryny
  • ok. łyżeczki skórki z cytryny (dodawałam "do smaku")
  • słoiczek konfitury wiśniowej
  • pół laski cynamonu
  • 2 gwiazdki anyżu 
  • skórka z cytryny do smaku
  • cukier waniliowy
Ciasteczka zmiksować lub rozgnieść widelcem, wymieszać z masłem na jednolitą masę, wyłożyć dno formy na tartę i wstawić do lodówki. Serek zmiksować z cukrem i sokiem z cytryny. Śmietankę ubić na sztywno i pomału dodawać do masy. Potem doprawić skórką z cytryny i cukrem waniliowym (lub ekstraktem z wanilii). 2 łyżeczki żelatyny rozpuścić w gorącej wodzie, przestudzić odrobinę i delikatnie wmieszać do kremu. Wyłożyć go na spód i wstawić na min. 3 godziny do lodówki. Niedługo przed podaniem zrobić polewę - konfiturę z wiśni wyłożyć do rondelka, dodać odrobinę skórki z cytryny, anyż, cynamon, cukier waniliowy i podgrzewać, aż przyprawy oddadzą aromat. Jeśli zbytnio zgęstnieje, można dodać trochę wody. Polewę lekko przestudzić, wyłożyć na sernik i wstawić jeszcze do lodówki.

Za komplement wystarczyło mi to, że mój mąż, w ramach przygotowań do wiosny dzielnie odmawiający czekolady, sam zjadł chyba jedną czwartą ;-)



poniedziałek, 25 lutego 2013

Herzliche grusse...


... aus Osterreich ;-).

Spieszę  się, żeby zdążyć przed zapowiadaną odwilżą - bo tu szaroburo, a tam śnieżnie, aż przyjemnie popatrzeć. Zima potrafi być niezwykle urzekająca. Śnieg spadł chyba na moje specjalne życzenie - miało być ładnie i było ;-).

 Wyjazd bardzo udany, najeździliśmy się, napatrzyli, najedli i napili, żeby starczyło na cały rok...

















czwartek, 20 grudnia 2012

Pots au pain d'epices

Święta się zbliżają, a z nimi czas przedświątecznych spotkań z przyjaciółmi. Zamiast (albo obok :-) ) śledzika z cebulką proponuję więc coś słodkiego - piernikowe pots au pain d'epices, których smak przywoła nadchodzące Boże Narodzenie i będzie ukoronowaniem naszych małych "wigilii". Przepis to zmodyfikowana recette na pots a la vanille z francuskiej strony www.750g.com  - do wanilii dorzuciłam nieco piernikowych przypraw i zrobiłam piernikową kruszonkę.

Pots au pain d'epices (6 sztuk)
  • 0,5 l pełnego mleka (miałam tylko 2% więc dodałam kilka łyżek śmietanki 30%)
  • pół laski wanilii
  • przyprawy: cynamon, kardamon itp.
  •  5 żółtek
  • 1 całe jajko
  • 2 łyżki zimnej wody
  • 60 g drobnego cukru
  • kilka pierniczków (np. z Ikei)
  • masło (na oko, ale nie więcej niż 30-40 g)
Nagrzać piekarnik do 180 C. Laskę wanilii przeciąć na pół, wyskrobać ziarenka i razem ze "skórką" wrzucić do mleka, dodać pozostałe przyprawy, sprawdzając smak, żeby nie przedobrzyć. Zagotować, odstawić. Żółtka i całe jajko zmiksować z zimną wodą, potem dodać cukier. Kiedy masa zbieleje, wlać gorące mleko (uprzednio wyjąwszy laskę wanilii). 6 ramekinów wstawić do większej formy i zalać do połowy wysokości wodą. Przelać masę do foremek i wstawić do piekarnika. Przygotować kruszonkę - widelcem rozgnieść pierniczki i dodać masło. 

Przepis podaje, że należy piec 20 minut, ale u mnie masa ścięła się dopiero po około 30 minutach z włączonym w połowie pieczenia termoobiegiem. Kiedy tylko zrobi się sztywna, wyłożyć na wierzch kruszonkę i dopiec (ok. 10 minut). Z uwag dodam tylko, że masa była dość mało słodka - mnie to nie przeszkadza, ale można dodać więcej cukru, np. 80 g.

Wyjąć, schłodzić, wstawić do lodówki na minimum godzinę. Przed podaniem ozdobić według uznania.

P.S. Bardzo dziękuję, Mikołaju, za książkę o fotografii kulinarnej. Cmok ;-)




sobota, 11 sierpnia 2012

Białe szaleństwo


 Kolejny deser. Jako że matka karmiąca nie musi specjalnie przejmować się tym co, ile i o której je, postanowiłam zrobić coś, co na pewno do dietetycznych nie należy ;-). Połączyłam trzy rzeczy, które bardzo lubię: owoce, kruche ciasto i masę z bitej śmietanki i mascarpone (podobną robię w tiramisu). 


Przepis na ciasto kruche zaczerpnęłam z książki Marka Łebkowskiego "Doskonała kuchnia polska". Nie wiem, czy to kwestia tego, że piekłam w metalowej blaszce, zamiast w ceramicznej formie, ale to najlepsze ciasto kruche, jakie zrobiłam. Nie za słodkie, nie przywiera do formy i dobrze się kroi. A więc jeśli akurat nie jesteście na diecie - polecam, póki jeszcze mamy lato i świeże owoce ;-)
Białe szaleństwo
  • 300 g mąki
  • 200 g masła
  • 100 g cukru pudru
  • 1/2 słoika dźemu malinowego
  • 500 ml śmietanki 30%
  • 500 g mascarpone
  • cukier puder do dosłodzenia masy (do smaku)
  • maliny i jagody
Proporcje przepisu są na dużą blachę. Na zwykłą formę do tarty wystarczy 180 g mąki, 120 g masła i 60 g cukru pudru i połowę śmietanki oraz mascarpone.




Z mąki, masła i cukru zagnieść ciasto i wstawić do lodówki. Piekarnik nagrzać do 200 stopni. Wylepić formę ciastem i ponakłuwać widelcem. Ja zrobiłam sam spód, bez boków, więc nie robiłam fałszywego wypieku. Piec przez 15-20 minut aż się zrumieni. Śmietankę ubić, potem powoli dodawać cukier puder i mascarpone. Ostudzone ciasto posmarować dżemem, na to wyłożyć masę i posypać owocami (najlepiej zrobić to tuż przed podaniem). Pyszne, pyszne, pyszne ;-)