Dzisiaj jest dzień nadrabiania zaległości - i tych związanych z sesjami fotograficznymi (posiadaczy fejsbukowego konta zapraszam tu) i tych związanych niniejszym blogiem, który usycha już od dłuższego czasu. Pora więc go podlać i to nie byle czym! Wprawdzie od przygotowania tego obłędnego deseru minął równo rok (robiłam go na moje poprzednie urodziny), ale smak pamiętam do dziś. To chyba wiele mówi :-). Przepis pochodzi od niezawodnego na takie wypadki Sosny (tak się składa, że poprzedni, na ajerkoniak, też - ale nie szkodzi, bo to mistrz wszystkiego co dobre i słodkie :-) ).
Ciasto:
- 150 g mąki
- 100 g masła
- 50 g cukru pudru
- 1 żółtko
- 2 duże cytryny
- 70 g masła
- 80 g cukru
- 2 jajka
- 225 cukru
- 50 ml wody
- 3 białka
Ciasto zagnieść i wstawić do zamrażalnika na 15 minut. Szybko rozwałkować między dwoma arkuszami folii spożywczej na cienki placek większy od formy (chodzi o to, żeby się nie nagrzało). Przełożyć do okrągłej foremki, ponakłuwać widelcem i wstawić do zamrażalnika jeszcze na 10 minut. Piec z obciążeniem w 200 stopniach przez 10 minut i bez obciążenia 15 minut.
Cytryny umyć i osuszyć. Do szklanej miski zetrzeć skórkę z owoców oraz wycisnąć sok. Dodać cukier, roztrzepane jajka i masło. Do rondelka nalać wody, zagrzać ją i umieścić nad rondelkiem miskę. Mieszając rózgą podgrzewać, aż masa zgęstnieje, czyli około 15-20 minut. Odstawić na kratkę do całkowitego ostygnięcia (można na przykład wstawić do zamrażalnika - oczywiście jak już przestygnie, nie od razu :-) ). Wyłożyć kremem spód i wstawić do lodówki na czas przygotowania bezy.
Białka wbić do miski - dobrze umytej i osuszonej. Do rondla z grubym dnem wsypać cukier i wlać wodę. Podgrzewać do rozpuszczenia cukru. Kiedy pojawią się pierwsze bąbelki od razu przestać mieszać i gotować do temperatury 118 stopni (tu potrzebny będzie termometr). W momencie, w którym masa osiągnie temperaturę 110 stopni włączyć mikser na wolne obroty i zacząć ubijać białka, stopniowo zwiększając obroty do maksymalnego poziomu. Kiedy syrop osiągnie odpowiednią temperaturę natychmiast zacząć wlewać go cienkim strumieniem do mocno spienionych białek i dalej ubijać około 10 minut. Masa powinna być sztywna i lśniąca. Potem przełożyć ją do rękawa cukierniczego i formować "bezowe" kształty na lemon curd. Potem wstawić do lodówki na około godzinę, a przed podaniem opalić palnikiem.
To naprawdę jedno z lepszych ciast, które jadłam. Warto dla niego zainwestować w termometr :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz