Pokazywanie postów oznaczonych etykietą owoce morza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą owoce morza. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 19 października 2017

Gęsta zupa z soczewicy z krewetkami

Jutro ma się całkowicie popsuć pogoda. No niestety, na to nic nie mogę poradzić. Ale mogę Wam pomóc przetrwać te pierwsze, najgorsze dni. Trzeba zjeść coś ciepłego, coś z pomidorami i coś z niespodzianką (w roli niespodzianki - krewetki). Przepis powstał niezawodną metodą "co dwie głowy, to nie jedna". Bo to nieprawda, że "gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść", a "jak kota nie ma, to...". Wróć, chyba się za bardzo rozpędziłam z tymi przysłowiami :-). Grunt, że jak się dwie osoby lubiące gotować spotkają przy jednej kuchni, to nie ma siły, musi wyjść coś pysznego. Wyszłyśmy od jakiegoś przepisu z internetów, każda dołożyła swoje trzy grosze i powstała naprawdę smaczna, rozgrzewająca i sycąca zupa. Smacznego!

Gęsta zupa z soczewicy z krewetkami (na 4 osoby)
  • oliwa
  • 1 duża cebula
  • 3 ząbki czosnku
  • kubek czerwonej (lub zielonej) soczewicy
  • 1 l bulionu warzywnego lub drobiowego
  • duża gałązka rozmarynu, oregano, tymianek
  • 1 kg obranych pomidorów
  • 3 ziemniaki
  • ok. 700 g gotowanych, obranych krewetek
  • natka pietruszki
  • sól i pieprz
Na oliwie podsmażyć cebulę i czosnek. Wsypać kubek soczewicy, zalać bulionem, Gotować około 15 minut. Dodać gałązkę rozmarynu, pokrojone w kostkę pomidory i ziemniaki oraz krewetki. Gotować jeszcze około 15-20 minut, doprawić do smaku solą, pieprzem i przyprawami. Podawać posypane siekaną natką pietruszki.



środa, 31 sierpnia 2016

Ostrygi zapiekane

Zamówiliśmy sobie cały koszyk ostryg. Pierwszego wieczoru obowiązkowo klasycznie, z bagietką, cytrynką i kieliszkiem musującego wina. Było pysznie, ale miałam ochotę spróbować czegoś nowego. Nigdy wcześniej nie jadłam ostryg na ciepło... no to sobie zrobiłam. Jak zwykle po swojemu.

Ostrygi zapiekane
  • tuzin ostryg
  • 1 mała szalotka
  • ok. 100 ml śmietanki 12%
  • sok z połowy cytryny
  • sól
  • oliwa
  • bułka tarta
  • parmezan 
Szalotkę posiekać, zeszklić na odrobinie oliwy, dodać śmietankę i posolić. Bardzo powoli dodawać sok z cytryny, mieszając, żeby śmietanka się nie zwarzyła. Otworzyć ostrygi, pamiętając, żeby pierwszą wodę zlać do zlewu (woda morska), a drugą zlać do miseczki. Po otwarciu ostryg dodać wodę z nich do sosu i gotować jeszcze chwilę, żeby sos nie był zbyt rzadki.

Ostrygi ułożyć w naczyniu żaroodpornym na grubej soli - nie miałam, więc użyłam soczewicy, tej samej, której używam do fałszywego wypieku. Do każdej wlać łyżkę sosu, posypać bułką tartą i parmezanem. Zapiekać w 200 stopniach pod grillem przez około 15-20 minut, aż wierzch się zrumieni.

Miłośnikom ostryg i moules marinières na pewno zasmakuje :-)

P.S. Przepraszam za jakość zdjęcia, ale ciemno już było, a wiadomo, takich znakomitości nie robi się na co dzień :-).


 

niedziela, 3 lipca 2016

Stir fry z krewetek i szparagów

To jest ostatni moment na szparagi. Wiem, bo mieliśmy problem z dostaniem. Objeździliśmy wszystkie okoliczne sklepy i znalazły się tylko w jednej naszej okolicznej Biedronce. Zaś znalezienie przepisu na stronie Tasty zawdzięczam rozsmakowanym kulinarnie koleżankom - dzięki i bądźcie dalej czujne :-).

A Wam życzę powodzenia w poszukiwaniu szparagów albo wytrwania do następnego szparagowego sezonu, bo warto :-).

Stir fry z krewetek i szparagów
  •  1/2 kg krewetek (na przykład stąd)
  •  1 spory pęczek szparagów (też ok. 1/2 kg)
  • 1/2 łyżeczki utłuczonego czerwonego pieprzu
  • 1 łyżeczka posiekanego czosnku
  • 1 łyżeczka posiekanego imbiru
  • 1 łyżka sosu sojowego
  • 2 łyżki soku z cytryny 
  • 1 łyżeczka soli
  • 4 łyżki oliwy
Na oliwę wlać 2 łyżki oliwy. Wrzucić krewetki, przyprawić 1/2 łyżeczki soli i 1/2 łyżeczki pieprzu i chwilę podsmażać (niezbyt długo, bo zrobią się twarde). Zdjąć krewetki z patelni i przełożyć do miseczki. Na tę samą patelnię wlać pozostałe 2 łyżki oliwy, wrzucić szparagi (z odciętymi końcami i przekrojone na pół w połowie długości). Dodać czosnek i imbir, przyprawić 1/2 łyżeczki soli. Smażyć mieszając, aż zrobią się al dente - powinny wciąż być zielone ale już nie takie sztywne. Dodać krewetki i sos sojowy. Tuż przed podaniem dodać sok z cytryny i podawać na gorąco. Pycha!


czwartek, 2 czerwca 2016

Sałatka z grillowaną ośmiornicą

Ja już wiem, że lato będzie za krótkie. Zawsze jest. Ledwo człowiek wyciągnie hamak do ogrodu, już zaraz musi go chować. Dzisiaj mogę wieczorem wyjść na spacer z psem w krótkim rękawku, za dwa miesiące będzie już na to za chłodno. No i jak tu nie myśleć o emigracji do słonecznej Hiszpanii :-)

Korzystajmy zatem, proszę Państwa, z każdego wieczoru, każdego weekendu. Do ogrodów, parków, na działki, na tarasy! Może być bez grilla i z grillem, ale na grillu można przyrządzić sałatkę z ośmiornicy według przepisu Kwestii Smaku. A jak nie na grillu, to chociaż na grillowej patelni. Ale spożywać koniecznie w plenerze.

Sałatka z ośmiornicy (na 2 osoby)
  • 1 ośmiornica ok 1/2 kg, wypatroszona i oczyszczona
  • 3 łyżki octu winnego
  • marynata do grillowania: 2 ząbki czosnku (drobno posiekanego), 2 łyżki oliwy z oliwek (do smażenia), sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
  • 3-4 garście rukoli + ewentualnie zwykła sałata
  • 16-20 pomidorków koktajlowych
  • sos winegret na bazie miodu: oliwa, musztarda, ocet jabłkowy i miód

W dużym garnku zagotować wodę i dodać do niej ocet winny. Ośmiornicę włożyć do gotującej się wody, przykryć pokrywką i gotować ok. 40-45 minut. W tym czasie przygotować marynatę (połączyć ze sobą wszystkie składniki) oraz sos winegret.

Ośmiornicę wyjąć, ostudzić i pokroić na kawałki po jednym odnóżu. Posmarować marynatą i grillować po 1 minucie z każdej strony - na bardzo dobrze rozgrzanej patelni grillowej lub grillu (elektrycznym (tak najzdrowiej :-) ). 

W głębokich talerzach ułożyć sałatę, rukolę, pomidorki, na to kawałki ośmiornicy. Polać sosem winegret.






poniedziałek, 11 maja 2015

Spaghetti muggiese (z krewetkami i musem z cukinii)

Ech, przypomniały mi się zeszłoroczne wakacje... Inspiracja do tego przepisu pochodzi bowiem sprzed kilku miesięcy, kiedy to urządziliśmy sobie wycieczkę z Triestu stateczkiem na Muggię i tam, w portowej knajpce, zjedliśmy jeden z najlepszych makaronów z krewetkami, jakich w życiu próbowałam. Gdyby nie wilczy głód, to po kiepskich doświadczeniach pierwszego wieczoru za nic nie zjedlibyśmy już nic w triesteńskich knajpach, więc mamy szczęście, że tam trafiliśmy :-).

Przepis to efekt przeprowadzonej podówczas przeze mnie inżynierii odwrotnej (hm... cukinia... mlask) oraz szczypty własnej inwencji - użycie przypraw i dodanie skórki z cytryny. Oczywiście nie jestem pewna, czy to na 100% była cukinia, ale who cares? Smakowało bosko i wtedy, i dziś! (chociaż tamtego smaku nie udało mi się odtworzyć).

Jak już wspominałam, przepisy objawiają mi się koło południa, więc nie było już czasu na szukanie tagliatelle lub linguine - które zdecydowanie wolałabym w tym daniu - i musiało być spaghetti, ale to jedyna rzecz, jaką bym w nim zmieniła. Mmmm... cukinia... mlask :-)

Spaghetti z cukinią i krewetkami (na 3 porcje)
  • 1,5-2 średnie cukinie
  • 1 łyżeczka estragonu
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżka oliwy
  • ok. 330 g obranych i ugotowanych krewetek (nieobranych i ugotowanych to będzie około 680 g - tyle akurat miałam, można dać więcej lub mniej, dowolnie)
  • 1 łyżka masła klarowanego
  • 1 łyżeczka masła zwykłego
  • skórka otarta z połowy cytryny
  • 250 -300 g makaronu, ile kto lubi
  • sól i ew. pieprz
  • w miarę dostępności - widoki (patrz niżej, na końcu)
Obraną cukinie pokroić w plastry, włożyć do miski, dodać oliwę, estragon i 1 ząbek czosnku, wymieszać. Wrzucić na rozgrzaną patelnię, dusić pod przykryciem (dolewając ewentualnie po odrobinie wody), aż cukinia będzie całkowicie miękka. Przełożyć z powrotem do miski, dokładnie zmiksować, dodając skórkę z cytryny i doprawiając do smaku solą (więcej niż szczypta, żeby sos nie zginął przy krewetkach).

Wstawić makaron. Na klarowanym maśle podsmażyć krewetki (przez czas gotowania makaronu), na koniec dodać malutki ząbek czosnku i łyżeczkę masła. 

Sos wymieszać z makaronem w garnku, wyłożyć na talerze, a na makaronie ułożyć krewetki.





Zaleca się spożywanie w następujących okolicznościach przyrody:




czwartek, 4 września 2014

Adriatyk kulinarnie

Nie będę rozpisywać się o smaku włoskich i chorwackich serów, surowej szynki i oliwy... Po prostu żadne słowa go nie oddadzą. Trzeba samemu pojechać i na miejscu zjeść lunch złożony z owych specjałów, z własnoręcznie przygotowaną sałatką z pomidorów i kieliszkiem czerwonego wina (w Chorwacji też udało nam się całkiem niezłe znaleźć...). Potem plaster słodkiego, soczystego melona lub arbuza na deser, małe espresso i duża sjesta.

Nie będę rozpisywać się o smaku grilowanego okonia morskiego, grilowanych kalmarów, smażonych sardynek... Bo do tego trzeba TAM być. Jak wielokrotnie się przekonałam, to samo danie odtworzone u nas nie smakuje już tak samo... co wcale nie znaczy, że dużo gorzej :-).

Mam szczery zamiar powtórzyć nasze kulinarne włosko-chorwackie przygody, chociażby po to, żeby wróciły wakacyjne wspomnienia. Ot, taka mała ucieczka od rzeczywistości. A przy okazji cały pakiet dobrodziejstw, jakie niosą ze sobą ryby i owoce morza. Tak, ryby, do których tutaj na miejscu nie zawsze mnie ciągnie, a tam zajadałam się nimi prawie codziennie. Stek z miecznika, rzeczone okoń morski i kalmary z grilla, sardynki z patelni... A wszystko niezwykle proste w wykonaniu. 

Stek z miecznika robiliśmy we Włoszech, więc po prostu usmażyliśmy go na patelni, polewając potem sosem z kaparów. Okoń pieczony na ruszcie wymagał tylko posolenia i porządnego natarcia oliwą (niestety zdjęć okoniowi nie zrobiłam :-) ). Kalmary i sardynki były nieco bardziej skomplikowane. Kalmary trzeba było wypatroszyć (link, chociaż do grillowania nie trzeba zdejmować fioletowawej skórki i odcinać "płetw"), a potem tylko posmarować oliwą. Po upieczeniu posolić i polać jeszcze odrobiną świeżej oliwy. Sardynkom, jeśli nie są zakupione w formie filetów, należy oberwać głowy, ewentualnie jeszcze wyciągnąć "zawartość", a potem dobrze je posolić, obtoczyć w mące i usmażyć w niestety dość dużej ilości oleju. Potem odsączyć na papierze i podawać!

Tak naprawdę, to rozczarowały mnie tylko nieco winogrona. Nie był to ten smak, który pamiętam z wakacji mojego dzieciństwa spędzanych w Bułgarii...

P.S. W tym wszystkim nie wspominałam już o specjałach serwowanych w restauracjach, żeby wymienić tylko tagliatelle z musem z cukinii i krewetkami, czy też panna cottę z sosem figowym... Mniam :-)

P.P.S. No i zapomniałam wspomnieć o chorwackiej lawendzie i miodach, kasztanowym i szałwiowym. Szał...owe :-)

Stek z miecznika



Grillowane kalmary


  



Sardynki z patelni



poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Moules marinières

To chyba najbardziej znany przepis na mule - a przy okazji i najprostszy. Towarzyszy mi on od wielu lat, od pobytów w Normandii i Bretanii, aż po mój własny ogrodowy stół. Nadeszła pora, aby go uwiecznić :-)

Niektórzy boją się muli nie wiedząc, jak wybrać te, które się do gotowania nadają, a które nie. Sprawa jest jednak bardzo prosta. Należy czyścić je w zlewie, pod bieżącą zimną wodą. Trzeba wyrzucić wszystkie, które są uszkodzone, albo które są otwarte i nie zamykają się po lekkim ściśnięciu albo postukaniu w krawędź zlewu. Potem usunąć z nich wszelkie narośle (np. małe muszelki, glony albo "wąsy", którymi przytrzymują się podłoża). Po gotowaniu natomiast należy wyrzucić wszystkie te, które się nie otworzyły.

Moules marinières (na 2 osoby)
  • 1 kg muli, np. moules bouchot
  • 2 listki laurowe
  • ok. 4 gałązek tymianku
  • 1 malutka posiekana cebulka (albo pół większej)
  • ok. 50-100 ml białego wytrawnego wina
  • 2 łyżki posiekanej pietruszki
  • łyżka masła 
  • 2-3 łyżki śmietanki (dałam 18%, ale może być i 30%)
Wino przelać do garnuszka, zagotować przez 30 sekund i odstawić (sposób na złagodzenie w ten sposób jego smaku znalazłam na stronach BBC - Food Recipes). W szerokim rondlu roztopić masło, zeszklić na nim cebulkę, dodając liście laurowe i posiekane gałązki tymianku. Potem wlać wino i zagotować. Wrzucić małże, przykryć i dusić około 2-3 minut. Na koniec odsunąć muszle na bok, dodać śmietankę, pietruszkę i wszystko dobrze wymieszać. Podawać z bagietką i kieliszkiem dobrego białego wina.




Ciekawostką jest sposób jedzenia muli - nie używa się do tego sztućców, tylko wyjmuje małża z pierwszej jedzonej muszli, którą używa się następnie jako "szczypczyków" do wyjmowania zawartości kolejnych. Dlatego warto jest podać serwetki oraz miseczki z ciepłą wodą i odrobiną soku z cytryny :-)






wtorek, 11 grudnia 2012

Kalmary!

Wspomnienie lata, kiedy to z przyjaciółmi zajadaliśmy się krążkami kalmarów na nadmorskim klifie, owiewani świeżą bryzą... Za podstawę przepisu posłużył ten (nie mieliśmy niestety kolendry, więc wyszła wersja prostsza, ale nie mniej smaczna, jak sądzę).

Krążki kalmarów (na przekąskę dla 4 osób)
  • 1 kg kalmarów
  • białka jajek, lekko ubite (minimum 2)
  • mąka
  • olej do smażenia
  • majonez i jogurt naturalny
  • czosnek
  • keczup
  • brandy
Kalmary (w które zaopatrzyliśmy się tu), należy najpierw opłukać i oczyścić. Jak to zrobić, najlepiej pokazuje tutorial na youtube.


Przygotować sosy. Pierwszy: wymieszać majonez z jogurtem, lekko posolić, popieprzyć i dodać wyciśnięty ząbek czosnku. Drugi: do majonezu dodać trochę keczupu i brandy.

Po oczyszczeniu kalmary pokroić w paski, zamoczyć w białkach i obtoczyć w mące. Na patelnię wlać dość dużo oleju, rozgrzać go mocno i smażyć krążki przez 1-2 minuty, pamiętając o tym, żeby nie włożyć za dużo na raz i nie obniżyć w ten sposób temperatury oleju. Odsączyć na ręczniku papierowym i podawać z przygotowanymi wcześniej sosami i bagietką. Mniam ;-)


poniedziałek, 23 stycznia 2012

Moje pyszne "tajskie" krewetki

Wreszcie zdecydowałam się podzielić moim największym sekretem ;-). Jest to przepis na krewetki po "tajsku", który tyle ma wspólnego z ową kuchnią, że do ich przygotowania używam tajskiej pasty Tom Ka, której istotnym składnikiem jest trawa cytrynowa, oraz mleka kokosowego. Cała reszta to moja polska wyobraźnia...



"Tajskie" krewetki

na 2 osoby

  • niecały kilogram nieobranych, gotowanych krewetek (z pewnego źródła ;-)
  • 1 puszka mleka kokosowego
  • ok. 3 średnich ząbków czosnku
  • kawałek ostrej papryczki (zależy od stopnia ostrości i Waszej na nią tolerancji ;-)
  • 1/2 łyżeczki pasty Tom Ka
  • 100 g białego ryżu (najlepiej jaśminowego)
  • szczypiorek





Krewetki należy pozbawić głów i pancerzyków. Rozciąć je wzdłuż grzbietu i oczyścić z czarnej "nitki" - czyli przewodu pokarmowego. Przyznam się, że nie zawsze to robię - sporo roboty, a krewetki odżywiają się planktonem, więc nie jest to nic szczególnie obrzydliwego.

Do rondelka wsypać ryż, zalać 2/3 puszki mleka kokosowego i odrobiną wody. Posolić. W trakcie gotowania dodaję kilka razy wody tak, żeby ryż wchłonął jej tylko tyle, ile trzeba i jego konsystencja po ugotowaniu pozwalała uformować go na przykład w kształt widoczny na zdjęciu. Na koniec spróbować również, czy jest odpowiednio słony i ewentualnie dosolić.

Na patelni rozgrzać olej i podgrzewać na nim pokrojone drobno 2 ząbki czosnku (nie smażyć). Kiedy czosnek odda aromat, zwiększyć ogień, dodać posiekaną czuszkę i krewetki. Smażyć, aż zredukuje się woda, którą oddadzą krewetki (ale nie za długo, żeby nie zrobiły się twarde). Dodać resztę mleka kokosowego i około pół łyżeczki pasty Tom Ka. Trzeba pamiętać, że jest bardzo ostra i słona, więc lepiej dać mniej i potem dołożyć, niż dać jej za dużo. Na sam koniec wycisnąć na świeżo ząbek czosnku. Jeśli sosu jest za mało, można dodać odrobinę zwykłego mleka lub śmietanki.

Wyłożyć na talerze, formując ryż na przykład za pomocą zwykłej, małej miseczki lub ramekina. Posypać pokrojonym szczypiorkiem.

Kŏr hâi jà-rern aa-hăan! (czyli "smacznego", jak mi się wydaje ;-).