Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pasta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pasta. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 8 czerwca 2017

Spaghetti ze szparagami, łososiem wędzonym i kozim serem

Są pewne połączenia, które zawsze się sprawdzają. Wśród nich pary: szparagi-łosoś wędzony oraz łosoś wędzony-kozi ser. Dorabiam oczywiście teraz teorię do mojego dania, a prawda jest taka, że po prostu trzeba było opróżnić nieco lodówkę, bo jeszcze dzień-dwa i szparagi wyszłyby z niej na własnych nogach. Przyznam, że tak gotować lubię najbardziej. Dajcie mi trzy* składniki, a zrobię z nich obiad :-).

P.S. Czy ja wspominałam ostatnio coś o niejedzeniu makaronu? Tak, ale ten jest kukurydziany :-)

* no dobra, tym razem siedem, nie licząc soli i pieprzu.

Spaghetti ze szparagami, łososiem wędzonym i kozim serem (na 2 osoby)
  • ok. 10-12 zielonych szparagów
  • ok. 50 g łososia wędzonego (tylko nie norweskiego!)
  • ok. 150 ml śmietanki owsianej (lub zwykłej)
  • świeży tymianek
  • spaghetti kukurydziane lub zwykłe (ZAWSZE daję na oko)
  • świeży kozi ser do posypania
  • łyżka masła
  • sól, pieprz 
Szparagi umyć, odłamać zdrewniałe końce i pokroić w plasterki (kilka główek można zostawić do dekoracji). Podsmażyć wszystko na maśle, aż szparagi trochę zmiękną. Dodać porwanego na kawałki łososia i podsmażać dalej parę minut. Wyjąć co bardziej miękkie główki szparagów i odłożyć na bok. Wlać śmietankę, dodać sól, pieprz i tymianek do smaku - uwaga, bo łosoś jest słony! Zredukować trochę sos, w międzyczasie wstawić makaron. Ugotowany makaron przełożyć na patelnię z sosem, wymieszać i podawać, posypane kozim serem i udekorowane główkami szparagów (ja nie wymieszałam, ale sztuka robienia zdjęć wymaga poświęceń :-) ).


środa, 20 kwietnia 2016

Makaron truflowy z grillowanymi warzywami

Kiedy wróciłam wczoraj z EuroGastro, było późno, a mnie strasznie chciało się jeść. Na targach napatrzyłam się na włoskie oliwy, makarony, pesto, pasta i tak dalej. Kombinowałam jakby tu jednak nie zrobić makaronu, ale niestety nie udało się :-). Od kilku lat (znowu!) chodził mi po głowie pewien przepis - coś podobnego jadłam kiedyś w warszawskim Bordo, pamiętam makaron, warzywa i oliwę truflową. Tak więc krótka wizyta u Pana Witaminki i w lokalnym supermarkecie (po świeży makaron) i przepis został wprowadzony w życie. Zacny to przepis, nadmienię.

Makaron truflowy z warzywami (3 spore porcje)
  •  250 g świeżego makaronu tagliatelle
  • "większa połowa" żółtej cukinii
  • "większa połowa" bakłażana
  • 8 pomidorków koktajlowych
  • świeży tymianek (ok. łyżeczki-łyżki)
  • oliwa
  • oliwa truflowa (ok. łyżeczki-łyżki, według preferencji)
  • sól
Bakłażana pokroić w dość cienkie plastry, ok. 0,5 cm. Posolić, zostawić na kilkanaście minut, po czym spłukać pod wodą. Cukinię również pokroić w cienkie plastry. Na patelni grillowej rozgrzać łyżkę oliwy i usmażyć/zgrillować w pierwszej kolejności cukinię, a potem bakłażana, posolone i posypane świeżym tymiankiem. Grillować należy krótko, żeby warzywa nie rozciapciały się, tylko były al dente. Wstawić makaron (gotuje się 3 minuty) i w tym czasie pokroić ugrillowane plastry warzyw oraz pomidorki na cztery części. Makaron polecam też zrobić mocno al dente, ponieważ po ugotowaniu należy dodać do niego warzywa i jeszcze chwilkę podgrzewać, więc żeby się nie rozgotował. Na koniec doprawić oliwą truflową i jeszcze ewentualnie solą i pieprzem.


poniedziałek, 11 maja 2015

Spaghetti muggiese (z krewetkami i musem z cukinii)

Ech, przypomniały mi się zeszłoroczne wakacje... Inspiracja do tego przepisu pochodzi bowiem sprzed kilku miesięcy, kiedy to urządziliśmy sobie wycieczkę z Triestu stateczkiem na Muggię i tam, w portowej knajpce, zjedliśmy jeden z najlepszych makaronów z krewetkami, jakich w życiu próbowałam. Gdyby nie wilczy głód, to po kiepskich doświadczeniach pierwszego wieczoru za nic nie zjedlibyśmy już nic w triesteńskich knajpach, więc mamy szczęście, że tam trafiliśmy :-).

Przepis to efekt przeprowadzonej podówczas przeze mnie inżynierii odwrotnej (hm... cukinia... mlask) oraz szczypty własnej inwencji - użycie przypraw i dodanie skórki z cytryny. Oczywiście nie jestem pewna, czy to na 100% była cukinia, ale who cares? Smakowało bosko i wtedy, i dziś! (chociaż tamtego smaku nie udało mi się odtworzyć).

Jak już wspominałam, przepisy objawiają mi się koło południa, więc nie było już czasu na szukanie tagliatelle lub linguine - które zdecydowanie wolałabym w tym daniu - i musiało być spaghetti, ale to jedyna rzecz, jaką bym w nim zmieniła. Mmmm... cukinia... mlask :-)

Spaghetti z cukinią i krewetkami (na 3 porcje)
  • 1,5-2 średnie cukinie
  • 1 łyżeczka estragonu
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżka oliwy
  • ok. 330 g obranych i ugotowanych krewetek (nieobranych i ugotowanych to będzie około 680 g - tyle akurat miałam, można dać więcej lub mniej, dowolnie)
  • 1 łyżka masła klarowanego
  • 1 łyżeczka masła zwykłego
  • skórka otarta z połowy cytryny
  • 250 -300 g makaronu, ile kto lubi
  • sól i ew. pieprz
  • w miarę dostępności - widoki (patrz niżej, na końcu)
Obraną cukinie pokroić w plastry, włożyć do miski, dodać oliwę, estragon i 1 ząbek czosnku, wymieszać. Wrzucić na rozgrzaną patelnię, dusić pod przykryciem (dolewając ewentualnie po odrobinie wody), aż cukinia będzie całkowicie miękka. Przełożyć z powrotem do miski, dokładnie zmiksować, dodając skórkę z cytryny i doprawiając do smaku solą (więcej niż szczypta, żeby sos nie zginął przy krewetkach).

Wstawić makaron. Na klarowanym maśle podsmażyć krewetki (przez czas gotowania makaronu), na koniec dodać malutki ząbek czosnku i łyżeczkę masła. 

Sos wymieszać z makaronem w garnku, wyłożyć na talerze, a na makaronie ułożyć krewetki.





Zaleca się spożywanie w następujących okolicznościach przyrody:




sobota, 2 maja 2015

Caprese w wydaniu pasta

Czyli coś na szybki obiad po wcześniejszym powrocie z majówki. Wcześniejszym, bo nasz niezbyt rozgarnięty pies postanowił skolonizować działkę sąsiadki, przepychając się pod naszym starym płotem na drugą stronę. Aby uratować jej grządki oraz nasze dobrosąsiedzkie relacje, trzeba było spakować manatki i wrócić do domu. Pies przywitał nas, a jakże, oszalałym tańcem oraz miną skrzywdzonego niewiniątka. Płot, niestety, do wymiany.

Takie sytuacje wymagają środków nadzwyczajnych, czyli prostego i szybkiego obiadu. Pomysłodawcą był mój mąż, który przepis ten zasłyszał w trakcie swoich podróży w radiowej Trójce. Prosty oraz szybki - znana skądinąd caprese na gorąco.

Makaron caprese (3 porcje)
  • makaron wstążki lub penne (zawsze daję na oko)
  • 250 g pomidorków koktajlowych dobrej jakości
  • 2 kulki mozzarelli
  • spora garść bazylii
  • 1 ząbek czosnku
  • oliwa
Piekarnik nagrzać do 180 stopni i wstawić do niego ułożone w naczyniu żaroodpornym i polane oliwą pomidorki koktajlowe. Piec około 15 minut, aż zmiękną. W tym czasie posiekać bazylię i mozzarellę, ugotować makaron al dente. Do ugotowanego makaronu wrzucić pomidorki, bazylię i wcisnąć ząbek czosnku, dodać ewentualnie oliwy. Wyłożyć na talerze, posypać mozzarellą. Finito!

 


sobota, 27 września 2014

Tagliatelle z figami, szynką i szałwią

Sezon na figi ciągle trwa. Bardzo je lubię, a teraz jeszcze przypominają mi o niedawnych wakacjach... Tydzień temu degustowaliśmy znakomite menu figowe w Instalacje Art Bistro (jadłam dokładnie te crostini, które są uwiecznione na zdjęciu :-) ) i nabrałam ochoty na coś swojego. A ponieważ Pan Mąż biegnie jutro piąteczkę, zażądał makaronu. I oto jak pogodziłam te dwa z pozoru niepasujące do siebie składniki...

Tagliatelle z figami, szynką i szałwią (na 2 osoby)
  • tagliatelle (według uznania)
  • 3 grubo pokrojone plastry szynki typu włoskiego (gotowanej)
  • 6 listków szałwi
  • 3-4 figi
  • 2 łyżki mascarpone
  • łyżeczka masła klarowanego
Szynkę i figi pokroić w kostkę - odkroić wcześniej kilka ósemek do dekoracji. Na maśle podsmażyć szynkę z listkami szałwii poszarpanymi na mniejsze kawałki.

Wstawić makaron.

Do szynki dodać figi. Kiedy się rozpadną, dodać mascarpone i rozrzedzić trochę sos wodą z gotowania makaronu. Ewentualnie odrobinę posolić.

Nieskromnie powiem - pyszne! Delikatne, słodkawe, aromatyczne... A z kieliszkiem białej Javy smakowało bosko!






sobota, 29 marca 2014

Makaron z szynką i mascarpone

Prostszego dania chyba nie znam... Wymyśliła je moja Mama, mistrzyni w przygotowywaniu szybkich dań dla trójki niesfornych dzieci :-)

Ja staram się je odchudzić, ujmując mascarpone i dodając mleka z odrobiną mąki ziemniaczanej. Nie zawsze daję też jajko - bez niego też smakuje całkiem nie najgorzej...

Makaron z szynką i mascarpone (na 2 osoby)
  • kilka plasterków gotowanej szynki
  • 125 g mascarpone (mniej więcej)
  • pół szklanki mleka z łyżeczką mąki ziemniaczanej
  • makaron (ilość według apetytu)
  • zioła prowansalskie
  • łyżka oliwy
  • ew. jajko
  • świeża bazylia
 Wstawić makaron. Na patelni rozgrzać łyżkę oleju, wrzucić pokrojoną w kwadraciki szynkę, posypać ziołami prowansalskimi, podsmażyć aż się zrumieni. Zmniejszyć ogień, dodać mascarpone. Kiedy się rozpuści wlewać powoli mleko. Posolić. Można dodać całe jajko i rozmieszać je z sosem, ale nie można już zbyt mocno podgrzewać Podawać z makaronem, posypane lub wymieszane z porwanymi listkami świeżej bazylii. Więcej oprawy nie potrzebuje :-)



niedziela, 19 stycznia 2014

Pici con ragù

Kolejny weekendowy przepis Jamiego Olivera. To jedyny mężczyzna, który jest w stanie zmusić mnie do zrobienia własnoręcznie makaronu ;-) (na przykład tutaj). Wszystko u niego tak łatwo i szybko wygląda, a potem męcz się, człowieku... No ale efekt smakowy jest murowany. Z estetycznym nieco gorzej, bo do zrobienia cieniutkich niteczek toskańskiego makronu pici potrzeba chyba lat praktyki. Mi wyszły grube kluchy, ale za to z dziurką w środku - więc co do zasady wszystko się zgadzało :-)

Do tego czerwone wino - do takiego dania najlepiej w szklance po nutelli :-).


Pici con ragù (na 4 osoby)
  • 500 g mąki pszennej
  • 200 ml wody
  • oliwa
  • 1 czerwona cebula, posiekana
  • 2 posiekane ząbki czosnku
  • 3 listki laurowe
  • 1 gałązka świeżego rozmarynu
  • 500 g mielonej wołowiny lub cielęciny
  • 4 puszki podłużnych pomidorów (lub własny przecier pomidorowy :-)
  • sól morska i świeżo mielony piprz
  • kawałek parmezanu
Mąkę wsypać do miski i dolewać po trochu wody, zagniatając, żeby otrzymać zwięzłe ciasto. Posypać mąką stolnicę i wyrabiać ok. 10 minut - i naprawdę trzeba tyle mniej więcej czasu, żeby ciasto zrobiło się miękkie i elastyczne. Potem owinąć folią i wstawić na chwilę do lodówki.

Po wyjęciu z lodówki odrywać małe kawałki i nadziewać na drewniany patyczek, długości ok. 15 cm. Chodzi o to, żeby różnymi metodami (rolując patyczek z ciastem między dłońmi - to moja autorska metoda - lub rozciągając palcami) otrzymać długą, cieniutką (hm, hm) rurkę z dziurką w środku. Potem wyciągnąć patyczek, obracając go wokół osi. Kłaść rurki na stolnicę i zostawić, żeby trochę przeschły.



W dość dużym rondlu rozgrzać łyżkę oliwy, wrzucić posiekaną cebulę i czosnek, dusić na małym ogniu ok. 10 minut. Dodać liście laurowe, całą gałązkę rozmarynu, mielone mięso oraz pomidory. Dokładnie wymieszać i doprowadzić do wrzenia. Zmniejszyć ogień i dusić pod przykryciem 2 godziny. Jeżeli sos zacznie przywierać do dna, dolać trochę gorącej wody i dokładnie wymieszać. Przyprawić solą i pieprzem. Wyjąć liść laurowy i gałązkę rozmarynu.

Wrzucić pici do garnka z osolonym wrzątkiem i gotować około 10-15 minut. Kiedy będzie al dente odcedzić i wymieszać z sosem. Dodać odrobinę oliwy i podawać posypane dużą ilością parmezanu  (te grube dżdżownice to właśnie cieniutki makaron pici, jakby kto pytał).



niedziela, 12 stycznia 2014

Makaron z sardynkami wg Jamiego Olivera

Za oknem szaro i buro, wszyscy znajomi siedzą w Egipcie, więc i ja zatęskniłam za ciepłymi klimatami. Przeglądając książkę "Włoska wyprawa Jamiego" znalazłam przepis na "jedno z najsłynniejszych dań kuchni sycylijskiej" i od razu wróciły wspomnienia z naszej podróży poślubnej. Samochodem przez cały Półwysep Apeniński z metą na Sycylii w okolicy małego miasteczka Avola... Ech. 

Dania tego wprawdzie wtedy nie próbowałam, ale po dzisiejszej degustacji zapewniam, że ma zdecydowanie lokalny, nieco egzotyczny smak.  Może jak dla mnie ciut zbyt intensywnie czuć ryby, ale wystarczy nieco zmniejszyć ich ilość. Poza tym - naprawdę znakomite. Aż żal, że nie mogłam sfotografować go tle morza...

Pasta con sarde (na 4 os.)
  • oliwa
  • 1 duża bulwa kopru włoskiego
  • 2 małe cebule
  • 1 czubata łyżka utłuczonych nasion kopru włoskiego
  • 600 g filetów sardynek (lub około 1 kg sardynek w całości - tak wypatroszonych)
  • 4 łyżki orzeszków piniowych
  • 2-3 papryczki chili
  • 2 łyżki rodzynek
  • kieliszek białego wina
  • sól morska i czarny pieprze
  • 500 g makaronu bucatini, spaghetti lub linguine (miałam tagliatelle i może być :-)
  • skórka i sok z 1 cytryny
 Na patelnię wlać 6 łyżek oliwy i postawić na ogniu. Wrzucić drobno posiekaną bulwę kopru (delikatne pędy zostawić), drobno posiekaną cebulę, ziarna kopru i drobno posiekaną papryczkę chili. Dusić na małym ogniu ok. 20 minut, żeby warzywa były miękkie, ale niezbyt przyrumienione - w ten sposób oddadzą najwięcej aromatu. Wrzucić połowę sardynek, orzeszki, rodzynki i dobrze wymieszać. Dusić na małym ogniu bez przykrycia jeszcze 10 minut, mieszając co jakiś czas i lekko rozgniatając sardynki, żeby uzyskać gęstą bazę.

Wlać wino i szklankę wody i gotować aż płyn zmniejszy objętość o połowę, następnie zmniejszyć ogień. Przyprawić do smaku, ułożyć pozostałe sardynki ciasno obok siebie skórą do góry i skropić oliwą. Przykryć patelnię i dusić na maleńkim ogniu przez 7-10 minut, czyli przez czas gotowania makaronu. Nie mieszać. Kiedy makaron będzie al dente trzeba go odcedzić i wymieszać z sosem, skrapiając sokiem z cytryny. Na talerzu posypać jeszcze startą skórką z cytryny i pędami kopru. Buonissimo!



sobota, 5 października 2013

Ravioli z nadzieniem dyniowym, czyli nie miała baba kłopotu...

... to zrobiła obiad. Tak, ten przepis jest wyjątkowo pracochłonny, taki do przygotowania raz w roku. Podziwiam włoskie mamma, które lepią ravioli dla swojej licznej rodziny. Ja przygotowując na trzech osób narobiłam się za dziewięciu. Może to po prostu kwestia wprawy... Tak czy inaczej - żeby nie było, że nie uprzedzałam :-)

Przepis na nadzienie wzięłam z przepisu na lasagne z dynią i ricottą z www. kwestiasmaku.com, a na ravioli - z opakowania zestawu do ravioli Jamie Olivera, który dostałam kiedyś w prezencie i właśnie wykorzystałam po raz drugi.

Ravioli z nadzieniem z dyni i ricotty
  • 0,5 kg dyni ze skórką
  • 125 g ricotty
  • 3-4 plasterki surowej wędzonej szynki
  • 30 g parmezanu
  • 10 łyżek śmietanki
  • 30 g masła
  • garść listków szałwii
  • oliwa
  • słodka papryka w proszku, sól i pieprz
  • 200 g mąki
  • 2 jajka
Piekarnik nagrzać na 200 stopni. Dynię umyć, pokroić na trzy części, posmarować oliwą i wstawić na 25-30 minut do piekarnika, aż zmięknie. Po ostudzeniu obrać ze skórki, pokroić w kostkę, wrzucić do miski, przyprawić solą, pieprzem i papryką. Dodać ricottę, pokrojoną w kostkę szynkę, śmietankę i parmezan, wymieszać.

Mąkę wysypać na stolnicę, zrobić w niej wgłębienie i wlać w nie jajka. Roztrzepać je widelcem, a potem zbierając z brzegów mąkę zagniatać ciasto aż będzie gładkie i sprężyste. Takie ciasto może leżeć w lodówce 24 godziny i nadaje się też do zamrożenia.

Od ciasta odrywać małe kawałki i rozwałkowywać je w owalny kształt. Koniecznie jak najcieniej, żeby po ugotowaniu nie były twarde. W środek wkładać łyżkę nadzienia, składać na pół i zlepiać posmarowane wodą brzegi, po czym wycinać kształt ravioli. 

W międzyczasie rozpuścić na patelni masło i podsmażyć na nim szałwię aż będzie chrupiąca (ja trzymam zamrożoną, znakomicie się tak przechowuje). Ravioli wrzucać na wrzącą, osoloną wodę i gotować przez 3-4 minuty. Podawać polane masłem szałwiowym. My spożyliśmy z kieliszkiem właśnie sprowadzonego przez nas Côtes du Rhône Terres de Galets ;-)

A tak przy okazji - drodzy Rodzice, życzę Wam niezapomnianych włoskich wakacji :-)







wtorek, 16 lipca 2013

Tagliatelle z kurkami czyli gdzie kucharek sześć

Tytułowego przysłowia rozwijać nie muszę, ale nie dotyczy ono mojej Mamy i mnie :-). Jak my zabierzemy się do gotowania... To jedna coś wrzuci, to druga i powstają kuchenne poezje, że się tak nieskromnie wyrażę. Tym razem były kurki.

Tagliatelle z kurkami
  • 0,5 kg kurek 
  • 1 opakowanie mascarpone 
  • 1 jajko
  • pół małego pęczka zielonej pietruszki
  • kilka łyżek startego parmezanu
  • tagliatelle (jak zwykle "na oko")
  • sól, pieprz, oliwa
Na oliwie (lub oliwie z masłem) podsmażyć umyte i oczyszczone kurki. Posolić i popieprzyć. Kiedy zmiękną i częściowo zredukuje się woda, którą oddadzą, zmniejszyć ogień i dodać mascarpone. Kiedy ser się rozpuści, dodać sparzone jajko, wymieszać, dodać parmezan i posiekaną pietruszkę. 

Jedną rzecz, którą byśmy zmieniły, to makaron. Kupiłyśmy świeży i dość gruby, a lepszy byłby nieco cieńszy i delikatniejszy niż ten widoczny na zdjęciach.

No... Idę na kurki ;-)

P.S. Mama dała szczyptę warzywka, żeby sos nie był mdły.






niedziela, 8 stycznia 2012

Gnocchi z kurczakiem i szałwią w kremowym sosie

Trzydniowy weekend nas zaskoczył - w niedzielę też trzeba przygotować obiad, o czym zupełnie zapomnieliśmy. Zajęłam się więc szperaniem w lodówce w poszukiwaniu czegoś, co nadawałoby się na niedzielny obiad z prawdziwego zdarzenia i chwila natchnienia naprowadziła mnie na całkiem niezły pomysł (nieskromnie i nieobiektywnie powiem, że było przepysznie ;-). Przy okazji dziękuję Św. Mikołajowi za silikonową stolnicę - nie musiałam skrobać blatu po przygotowywaniu gnocchi ;-).

Na 2 (głodne) osoby:
  • 3 średnie ziemniaki (tak mniej więcej - ugotowaliśmy za dużo dla gości w piątek)
  • 1 jajko
  • mąka
  • pół piersi z kurczaka (zamrożone po przygotowywaniu jakiejś chińszczyzny)
  • suszona szałwia i suszony rozmaryn
  • 4 plasterki surowej, wędzonej szynki szwarzwaldzkiej (zawsze się w lodówce przyda)
  • 2 łyżki mascarpone
  • mleko i/lub śmietanka 12% (jeśli akurat była do czegoś używana i trochę zostało)
  • kilka listków świeżej szałwii (zawsze zamrażam na zimę)
  • masło, oliwa
  • świeżo starty parmezan lub pecorino
  • sól, świeżo mielony pieprz
Kurczaka pokroić w drobną kostkę, zamarynować na ok. 0,5 h w oliwie, soli, suszonym rozmarynie i suszonej szałwii. Ja upraszczam sobie nieco sprawę używając przyprawy salamoia, która oprócz soli składa się głównie z tych dwóch ziół.
Ugotowane ziemniaki przecisnąć przez praskę, dodać trochę soli, jajko i tyle mąki, ile trzeba, żeby osiągnąć odpowiednią konsystencję. Uformować wałeczki, pociąć je na równych rozmiarów gnocchi. Wrzucać na gotującą się wodę i wyjmować na durszlak. Można spokojnie przygotować je wcześniej. Ja zawsze robię trochę więcej i resztę zamrażam - przydaje się, kiedy człowiek nie ma czasu, siły, albo pomysłu na obiad.
Kurczaka wrzucić na rozgrzaną patelnię teflonową (bez tłuszczu, wystarczy oliwa, w której się marynował). Podsmażyć, dodać pokrojoną w paseczki surową szynkę, smażyć jeszcze chwilę, dodać mascarpone. Kiedy się rozpuści, rozrzedzić sos trochę mlekiem i/lub śmietanką.
Na drugiej patelni rozgrzać odrobinę masła z oliwą i podsmażyć na chrupko listki szałwii, po czym wrzucić gnocchi i lekko podsmażyć. Podawać z sosem, odrobiną tartego sera na wierzchu, posypane świeżo mielonym pieprzem. Jak wyżej wspomniałam - delizioso!

środa, 25 sierpnia 2010

Gnocchi al burro e salvia

Znów kilka zdjęć z nowej lustrzanki. Mam spory zapas z kompakta, więc będę wrzucała na zmianę ;-).

Tym razem przepis na gnocchi w sosie szałwiowym. Wykonanie niezwykle proste i szybkie, jedynym kłopotem może być wejście w posiadanie świeżej szałwii. W okresie letnim można ją nabyć w marketach albo - wersję bardziej "wypasioną" - w sklepach ogrodniczych. Lepiej się trzyma, można wsadzić do większej doniczki albo do ogrodu (i na zimę zamrozić listki).


Co do samych zdjęć - chyba przesadziłam trochę z otwarciem przesłony i głębia ostrości jest minimalna. No cóż - uczę się ;-).

Przepis na gnocchi w sosie szałwiowym
- niecałe 0,5 kg ziemniaków
- 1 jajko
- mąka
- masło i oliwa- sól
- świeżo mielony pieprz
- garść listków szałwii- starty parmezan


Ziemniaki należy ugotować w mundurkach. Póki są jeszcze ciepłe obrać i rozgnieść. Dodać trochę soli, jajko i zagniatać, dosypując mąkę. Konsystencja powinna wyjść taka, jak przy kopytkach. Potem formować wałeczki i ciąć je na pojedyncze gnocchi (moja Mama mówi, że eleganckie kopytka - a więc i gnocchi, jak mniemam - powinny być małe i równe, ale mnie zawsze wychodzą krzywe niestety...). Wrzucać na gorącą wodę i gotować ok. 2 min aż wypłyną. Odcedzić.


Na patelni rozpuścić masło i dodać oliwę (powinno być trochę więcej masła). Kiedy się rozgrzeje, wrzucić listki szałwii w całości. Ja zawsze staram się dać jak najmniej tłuszczu, ale jeśli damy za mało, to szałwia nie wyjdzie taka, jak powinna - chrupiąca i aromatyczna. Czyli szukamy złotego środka ;-). Po podsmażeniu szałwii dodajemy kopytka, potem całość wykładamy na talerze, posypujemy świeżo mielonym pieprzem i ew. solą morską, a na koniec parmezanem. Moim zdaniem dodatek parmezanu jest konieczny, żeby uzyskać "ten smak". Dobre, czerwone, wytrawne wino jest równie niezbędne.

Z podanych powyżej składników wyjdą 3 średnio-duże porcje.



 -->