Mamy z Panem Małżonkiem ten nienajlepszy (dla naszego weekendowego komfortu życia) zwyczaj oglądania programów kulinarnych po powrocie z rozlicznych towarzyskich spotkań. Głównie dlatego, że o tej porze nic już ciekawego nie ma, ale gdyby nawet, to oglądanie po nocy dłuższych filmów zakrawałoby już na samobójstwo :-).
Zdaje się, że był to piątkowy wieczór i leciał akurat Ślinotok. Mój mąż nie spodziewał się, że czegoś się od Wienia nauczy, ale jednak! Z przygotowywanej przez nich sałatki zaczerpnęliśmy pomysł na grillowaną dymkę i zrobiliśmy własną wersję. Po warzywach Zuzanny to kolejny hit na naszym stole, jeśli chodzi o dodatki - a nawet pełnoprawne dania, bo taką sałatkę spokojnie można zjeść nawet na obiad.
Sałatka z grillowaną dymką
- trochę sałaty, szpinaku, jarmużu...
- kilka podłużnych rzodkiewek
- cukinia
- bakłażan (ale może się obyć bez, sprawdziliśmy :-))
- dymka - lepsza będzie cieńsza niż ta na zdjęciu, też sprawdziliśmy :-)
- oliwa
- dobra musztarda z Dijon
- bardzo dobrej jakości ocet jabłkowy lub cytryna
- trochę syropu klonowego
Bakłażana opłukać wodą i osuszyć papierowym ręcznikiem. Patelnię grillową posmarować odrobiną oliwy i wrzucić cukinię, bakłażan oraz dymkę. Do słoiczka wlać oliwę, dodać musztardę, ocet i syrop klonowy, zakręcić i potrząsnąć, aż sos się połączy. Na talerzu ułożyć liście sałaty, grillowane warzywa i rzodkiewkę. Polać sosem.
PS. Można dodać też młodziutką marchewkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz