Weekend po weselu do najłatwiejszych nie należy. A już podjęcie decyzji, co zjemy na obiad, jest prawdziwą drogą przez mękę. Na dodatek postanowienie o zdrowym odżywianiu zdaje się jakoś słabnąć, biorąc pod uwagę to, co człowiek spożył w trakcie wesela (zwłaszcza to, co spożył w płynie)... No i pech chciał, że na wierzchu leżała gazetka z Biedronki. A w niej przepis na morszczuka... Dobry był, oj dobry :-)
To moje pierwsze udane doświadczenie z czymś w cieście :-).
Morszczuk w cieście piwnym (2 porcje)
- 120 g mąki
- 1/2 łyżeczki soli
- 1/2 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
- 1 jajko
- 1/2 szklanki piwa
- 2 duże płaty morszczuka (może być rozmrożony)
- 1/2 l oleju do smażenia (dałam mniej, ale też dało radę)
- Szczypiorek
Ciasto wymieszać z mąki, soli, papryki, jajka i piwa. Wstawić na pół godziny do lodówki. Morszczuka wytrzeć w ręcznik papierowy, posolić i podzielić na mniejsze kawałki (to mi jakoś umknęło...). Morszczuka zanurzać w cieście i wrzucać na gorący olej. Smażyć z dwóch stron, aż zbrązowieje.
Podawać z jarzynką wg mojej Mamy. Tym razem zmieniłam skład - tylko fasolka, ziemniaczki, kalafior i, eksperymentalnie, szparagi, nie dodałam też mascarpone, bo już bez przesady z tym grzeszeniem :-)
Podawać koniecznie posypane szczypiorkiem.
Podawać koniecznie posypane szczypiorkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz