Tak się jakoś złożyło, że co roku spotykamy się przed Świętami z przyjaciółmi na pieczenie pierniczków. Gdyby nie oni, sami na pewno byśmy się do tego nie zabrali - wciąż mam koszmary na wspomnienie wypiekania ton pierniczków dla klasy mojego najmłodszego brata. Zagniatanie, wycinanie, pieczenie, zagniatanie, wycinanie, pieczenie, zagniatanie... Brrr!
Ja od zawsze posługuję się starym przepisem na pierniczki z Ikei - jego historia sięga chyba jeszcze moich licealnych czasów, kiedy to Ikea mieściła się w Alejach Jerozolimskich i jeździłam tam w grudniu, żeby poczuć magię Świąt (i zapach pierniczków, oczywiście ;-).
Przygotowałam ciasto z połowy składników - i tak wyszło sporo. W tym roku pamiętałam w końcu, żeby dodać sporo więcej miodu i po raz pierwszy dodałam masło zamiast margaryny - różnica w smaku kolosalna! Dodałam też trochę kardamonu, bo lubię ;-)
Szwedzkie pierniki pepparkakor
- 0,3 l miodu
- 0,4 kg cukru
- 350 g masła
- 0,3 l śmietanki kremówki
- 1,5 kg mąki
- 1 łyżka stołowa proszku do pieczenia
- 1,5 łyżki stołowej cynamonu
- 1 łyżka stołowa goździków
- 1,5 łyżki stołowej imbiru
Wymieszać masło, miód, cukier i przyprawy. Ubić śmietankę i powoli dodawać do ciasta. Rozpuścić proszek do pieczenia w niewielkiej ilości wody i dodać do ciasta. Dodawać stopniowo mąkę, aby ciasto nabrało stałej konsystencji. Zawinąć w folię i odłożyć do lodówki. Następnego dnia rozwałkować, wyciąć dowolne kształty, ułożyć na blasze i włożyć do piekarnika nagrzanego na 175 C na 10-15 minut, aż się zrumienią.
My piekłyśmy (w tle widać jeszcze jeden absolutnie niezbędny składnik ;-), a dzieci dekorowały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz