środa, 4 sierpnia 2010

Niemożliwe? A jednak...

Wydawało się, że absolutnie nigdzie nie uda się już ich dostać. To upał i susza, to ulewne deszcze... A tu proszę, Mamie mojego A. udało się na giełdzie dostać przepiękne truskawki oraz trochę agrestu, na który polowałam od dłuższego czasu z zamiarem przerobienia go na agrestówkę. A. powiedział, że z truskawek nie da zrobić konfitur, tak więc czeka nas teraz makaron z truskawkami w kilku odsłonach (jego ulubione letnie danie, do którego zresztą nie daje mi się dotykać i sam je przygotowuje).





A po naszych, ogrodowych pozostało ledwie wspomnienie. Zjedliśmy je na spółkę ze ślimakami oraz bratanicą i bratankiem A., którzy zakradali się do naszego ogrodu i szeptali między sobą: "Patrz, jakie czerwone truskawki!".








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz