Tak, wena zdecydowanie mi wraca. Może to z powodu siedzenia z chorym dzieckiem w domu - jedna półkula bawi się klockami lego, a druga wymyśla co by tutaj...
Tym razem padło na rokitnik. Mam to szczęście, że nasz lokalny warzywniak oferuje mnóstwo nowości i ciekawostek. Mnie skusił zapach - cytrusowy, nieco ananasowy, no i piękny wygląd kiści rokitnika. Jak zwykle, najpierw kupiłam cały kilogram, a potem zaczęłam zastanawiać się co dalej. Zaczęłam od konfitury z mirabelki z dodatkiem rokitnika (na 1 kg mirabelki - ok. 300 g rokitnika, obranego z gałązek, zmiksowanego i przetartego do konfitury przez sito), ale niestety po wstawieniu jej na patelnię zasiadłam do pracy (tak, tak, nadrabiam nocami to siedzenie z dzieckiem), zapomniałam o całym świecie, konfitura się przypaliła i nie nadaje się do pokazania :-).
Stwierdziłam, że w następnej kolejności zabiorę się za coś łatwiejszego i zrobiłam po prostu kompot z jabłek z rokitnikiem. Zostało mi jeszcze z pół kilo... Jak coś wymyślę, to dam znać :-)
Kompot jabłkowy z rokitnikiem
- 3 jabłka
- 3 spore kiście rokitnika
- woda (dałam ok. 3 l, ale długo gotowałam, żeby był esencjonalny)
- ksylitol lub cukier do smaku
Wodę zagotować, wrzucić pokrojone i obrane jabłka oraz całe owoce rokitnika oberwane z gałązek. Dosłodzić do smaku gotować, aż kompot nabierze smaku i koloru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz