No to wymyśliłam :-) Udało mi się zużyć kolejną partię rokitnika - i to jak spektakularnie! Niestety trochę jeszcze zostało... Chyba powtórzę kompot :-)
Przepis na masę wzięłam od Gatity, resztę dobrałam sama. Pamiętacie konfiturę mirabelkowo-rokitnikową z poprzedniego postu? Niewyględna, ale schowana pod warstwą jagielnikową spełniła swoje zadanie - nadała ciastu kwaskowaty, wyraźniejszy smak. Spód przygotowałam w większości z płatków owsianych - wprawdzie trzeba było upiec, ale zawsze lepsze własne płatki owsiane niż cudze ciasteczka - a góra to po prostu mus z rokitnika z ksylitolem. Zasadniczo to ciasto jest chyba jednym ze zdrowszych, a jednocześnie ciekawszych i smaczniejszych, które ostatnio robiłam. Gdyby tylko nie trzeba było obierać rokitnika...
A jak ktoś wymyśli czym zastąpić masło i mascarpone, to go ozłocę :-).
Jagielnik mirabelkowo-rokitnikowy
Ciasto
- 50 g płatków owsianych błyskawicznych zmielonych w maszynce do mielenia kawy
- 50 g płatków owsianych błyskawicznych niezmielonych
- 50 g mąki
- 100 g masła
- 50 g ksylitolu lub cukru
- 1/2 szklanki nieugotowanej kaszy jaglanej
- 1 szklanka wrzątku
- 110 g jogurtu bałkańskiego
- 250 g mascarpone
- 60 g ksylitolu (w przepisie było 1/2 szklanki cukru, ale staram się robić jak najmniej słodkie)
- odrobina esencji waniliowej
- 1 łyżka żelatyny
- 1/4 szklanki wrzątku.
- ok. 300 g rokitnika (jeszcze z gałązkami)
- 60 g ksylitolu
+ konfitura mirabelkowo-rokitnikowa jak w tym przepisie lub sama konfitura mirabelkowa albo śliwkowa
Ze składników zagnieść ciasto i wstawić do lodówki. Piekarnik nagrzać na 200 stopni, ciastem wyłożyć wysmarowane masłem dno tortownicę o średnicy 20 cm (moja była trochę za szeroka), piec 15-20 minut.
Kaszę jaglaną zalać wrzątkiem i gotować na małym ogniu aż wchłonie płyn. Zmiksować jogurt z mascarpone, ksylitolem, esencją, dodać przestudzoną kaszę (potrzebny będzie dobry mikser!). Na koniec zalać żelatynę wrzątkiem, zostawić chwilę do namoczenia, wymieszać i wlać do masy, po czym zmiksować na gładko.
Spód ciasta wyłożyć konfiturą, na nią wylać masę jagielnikową. Wstawić do lodówki na parę godzin.
W międzyczasie umyć gałązki rokitnika, obrać z nich owoce do miski (w rękawiczkach, bo brudzą), owoce lekko zmiksować i przetrzeć przez sitko do garnuszka. Dodać ksylitol i gotować, aż sos się zredukuje. Lekko przestudzić i wylać na wyjęte z tortownicy ciasto. Udekorować na przykład kiścią rokitnika i młodymi orzechami laskowymi.
Pyszne? Zdrowe? Niemożliwe? A jednak...
P.S. Odkryłam sposób na udane zdjęcia - przedłużająca się nieobecność męża w domu. Kiedy nikt nie jojczy "Kiedy będziemy już jeść?" za plecami, można spokojnie skakać po krzesłach i zrobić tyle zdjęć, ile trzeba dla osiągnięcia pożądanego efektu :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz