Drugi października. Czy to odpowiedni czas, żeby opowiedzieć o lipcowych wakacjach? Lepszego chyba nie będzie... :-)
Rozpoczynam więc opowieść o maleńkiej wyspie Kos. Chętnie poznałabym ją bliżej, ponieważ jest przepiękna, jak przekonaliśmy się o tym, objeżdżając ją w ten jeden dzień, w który zrobiliśmy sobie przerwę od all-inclusive i zaznaliśmy prawdziwych wakacji. To był nasz pierwszy tego typu wakacyjny wyjazd i chyba, na razie, ostatni. Doceniam wygodę i (roztopione) lody na każdym kroku, ale... Gdzie ta przygoda, ja się pytam...?
Ale do rzeczy.Wyspę objechaliśmy całą w jeden dzień, po drodze nie szczędząc czasu na lunch, kąpiel i kawę. Na północy znaleźliśmy piękne, piaszczyste plaże z wielkimi falami, przez które można skakać (dla mnie skakanie przez fale to rozrywka większa chyba niż dla mojego trzylatka), przez środek ciągnie się masyw górski, a w zatoce w okolicach Kefalos jest już nieco mniej ciekawy żwirek, ale za to widok z góry - imponujący.
Rozpoczynam więc opowieść o maleńkiej wyspie Kos. Chętnie poznałabym ją bliżej, ponieważ jest przepiękna, jak przekonaliśmy się o tym, objeżdżając ją w ten jeden dzień, w który zrobiliśmy sobie przerwę od all-inclusive i zaznaliśmy prawdziwych wakacji. To był nasz pierwszy tego typu wakacyjny wyjazd i chyba, na razie, ostatni. Doceniam wygodę i (roztopione) lody na każdym kroku, ale... Gdzie ta przygoda, ja się pytam...?
Ale do rzeczy.Wyspę objechaliśmy całą w jeden dzień, po drodze nie szczędząc czasu na lunch, kąpiel i kawę. Na północy znaleźliśmy piękne, piaszczyste plaże z wielkimi falami, przez które można skakać (dla mnie skakanie przez fale to rozrywka większa chyba niż dla mojego trzylatka), przez środek ciągnie się masyw górski, a w zatoce w okolicach Kefalos jest już nieco mniej ciekawy żwirek, ale za to widok z góry - imponujący.
Z tej wycieczki zapamiętałam fantastyczne grillowane owoce morza zjedzone w malutkiej portowej tawernie w Mastichari, skakanie przez fale tamże, zagubioną między szczytami, ledwo widoczną drogę pachnącą oregano i tymiankiem, która doprowadziła nas do malutkiego kafeionu przy monastyrze Agios Ioannis Thimianos (!), dwóch bezzębnych panów z papierosem w ustach, serwujących do lodów obowiązkową kawę i wodę (czyżby bili się o Złotą Patelnię?), maleńką wyspę z innym biało-niebieskim monastyrem w zatoce Kefalos, piękny widok na słone jezioro z położonej wysoko w górach miejscowości Zia, "swieza lemoniada, swieza lemoniada" dochodzące z multikolorowej kawiarenki strategicznie położonej przy stromo pnącej się w górę ścieżce, zachód słońca gdzieś na bocznej drodze, tak wąskiej i stromej, że oprócz nas to tylko kozice...
Niestety z pozostałej części wyjazdu zapamiętałam o wiele mniej. I owszem, hotel był wspaniały, wszystkie trzy baseny urokliwie położone z widokiem na morze, pokój zaciszny i przyjemny. Ale mógłby być położony w każdym innym miejscu na świecie i pewnie nie zauważylibyśmy różnicy...
Plany na przyszły rok: samochód, namiot, Włochy.
Plany na przyszły rok: samochód, namiot, Włochy.
- The Road goes ever on and on
- Down from the door where it began.
- Now far ahead the Road has gone,
- And I must follow, if I can,
- Pursuing it with eager feet,
- Until it joins some larger way
- Where many paths and errands meet.
- And whither then? I cannot say.
- J. R. R. Tokien, "Lord of the Rings"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz