Ciasto, które robię praktycznie tylko w naszym domu na Warmii - znakomicie wpisuje się w niespieszny deser po obiedzie, z małą kawką, kieliszkiem ajerkoniaku i widokiem na zielony, pofalowany krajobraz.
Przepis na
brioszkę do odrywania pochodzi z serwisu www.kwestiasmaku.com. Oryginalnie nadziewana jest dżemem pomarańczowym, a ja zawsze sięgam do naszej bogatej spiżarni po domowe przetwory - konfitury z nektarynek z malinami lub wiśniami, albo powidła śliwkowe. Podane proporcje są na tortownicę o średnicy 26 cm - mamy tutaj mniejszą, więc z pozostałego ciasta robię bułeczki.
Brioszka do odrywania
- 370 g mąki
- 50 g cukru
- 50 g świeżych drożdży
- 100 ml ciepłego mleka
- 1 łyżeczka soli
- 3 jajka
- 170 g miękkiego masła
- konfitury
Wymieszać pokruszone drożdże, mleko, łyżeczkę cukru i łyżkę mąki i odstawić na 10 minut. Do miski przesiać mąkę, sól, cukier, drożdże i jajka. Mieszać łyżką 10 minut lub hakami miksera 5 minut, po czym dodawać masło i wyrabiać drugie tyle (szczerze mówiąc nie bardzo przestrzegam tych zaleceń czasowych - wyrabiam krócej - ale ciasto też wychodzi bardzo dobre).
Odstawić ciasto do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na 1h, przykryte ściereczką. Kiedy podwoi swoją objętość, podzielić na 12 równych części (bądź po prostu odrywać po kawałku), formować z nich placki, na środek wykładać po łyżeczce konfitury, sklejać ciasto w jednym miejscu i układać w wysmarowanej masłem tortownicy łączeniem do dołu. Po ułożeniu całej brioszki zostawić jeszcze na 0,5h do wyrośnięcia.
Posmarować roztrzepanym jajkiem (na zdjęciu widać, że niestety ten etap pominęłam, jajka mi się skończyły ;-), wstawić na ok. 30 minut do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Po upieczeniu wyjąć do ostygnięcia i po 15 minutach zdjąć obręcz. Najlepiej podawać jeszcze ciepłe, chociaż po ostygnięciu jest równie dobre, nawet na drugi dzień.
Ostrzegam, że brioszka jest uzależniająca! Duży A. chodzi za mną za każdym razem, kiedy tu jesteśmy i błaga, żebym ją upiekła, a mały A. w tym roku dołączył do fanów tego znakomitego ciasta - oczywiście z kubeczkiem mleka w miejsce kawy i ajerkoniaku ;-)