Nieodłącznie kojarzy mi się z Paryżem. Za każdym razem, kiedy odwiedzam to miasto, przemierzam je w poszukiwaniu najlepszego (najlepszej?) creme brulee, które smakiem przebiłoby moje dotychczasowe doświadczenia. Po drodze jednak jakoś tak mimochodem okazało się, że zrobienie dobrego creme brulee wcale nie jest trudne i nie wymaga umiejętności szefa paryskiej kuchni.
Przepisów na creme brulee na stronach internetowych jest mnóstwo, ja skorzystałam z proporcji składników z mojej ulubionej Kwestii Smaku i z metody pieczenia z serwisu www.750g.com. Podane proporcje starczyły na dwa większe ramekiny (na sylwestrową, romantyczną kolację z mężem) oraz cztery mniejsze, widoczne na zdjęciu (jako kontrapunkt dla noworocznego sernika mojego Teścia).
Creme brulee
- 250 g śmietanki 36% (ja użyłam 30%)
- 3 żółtka
- pół laski wanilii
- 1/6 szklanki cukru
- cukier brązowy do skarmelizowania
Śmietankę zagotować z cukrem i ziarenkami wyskrobanymi z laski wanilii (ja zawsze wrzucam też samą laskę, a potem odławiam ją przed dodaniem do żółtek). Ubijając żółtka, wlewać powoli ciepłą śmietankę. Przelać do ramekinów i ustawić je w wypełnionej do połowy wodą większej foremce do pieczenia. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 120 stopni i piec przez godzinę (aż masa się zetnie na sztywno - trzeba zaglądać). Po schłodzeniu posypać cukrem brązowym i wstawić na najwyższy poziom do piekarnika nagrzanego na maksymalną temperaturę z funkcją "grill". Kiedy cukier się skarmelizuje (uważać, żeby nie przypalić!) wyjąć, a po schłodzeniu wstawić na kilka godzin do lodówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz