To podstawa każdego dnia :-). O kaszy jaglanej napisano już bardzo dużo (że zdrowa, że witaminy i minerały...), więc nie muszę już chyba nic dodawać. Długo trwało, zanim się do niej przekonałam, ale w końcu udało się, dzięki mojemu A., który wyczarowuje z niej śniadaniowe poezje.
Duży A. kaszę jada codziennie, a ja z małym A. - co drugi dzień. Całe szczęście sposobów podawania jest wiele, więc nie zdąży nam się znudzić. A poczucie, że zjadło się coś dobrego na śniadanie - bezcenne.
Kasza jaglana na śniadanie
Ilość kaszy zależy tak naprawdę od tego, jak duże się jada śniadania :-). My sypiemy do garnuszka tak mniej więcej 50-60 g na osobę - w zależności od dodatków wychodzi mniejsza lub większa porcja. Do kaszy wsypać odrobinę soli, zalać wrzątkiem, tak gdzieś na palec nad poziom kaszy, zagotować chwilę na dużym ogniu, a potem gotować na małym ogniu pod przykryciem, aż wchłonie wodę i będzie miękka (nie mieszając). Wersji "wykończenia" jest wiele:
1) Można dodać w trakcie gotowania suszoną żurawinę albo rodzynki albo morele albo figi, orzechy lub ziarna słonecznika, a po ugotowaniu łyżkę masła.
2) Można też na początku gotowania dodać pokrojone jabłko i/lub banana.
3) Można (ten przepis znalazłam ja stronie Razowe Ciasteczka) na początku gotowania dodać pokrojone w kostkę jabłko i pokruszone orzechy włoskie, a po ugotowaniu łyżkę masła, przyprawę piernikową i ew. trochę miodu (mniam!).
4) Można...
Gorąco polecam :-). Na zdjęciu wersja z siekaną żurawiną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz